Demakijaż micelarny - co warto o nim wiedzieć + Pierwsza część rankingu płynów micelarnych.

03:19

Demakijaż micelarny - co warto o nim wiedzieć + Pierwsza część rankingu płynów micelarnych.

Chyba nikogo nie trzeba przekonywać o tym, że płyn micelarny to najpopularniejszy kosmetyk do oczyszczania twarzy ostatnich lat. Mają go w ofercie niemal wszystkie marki kosmetyczne i z pewnością już się z nim zetknęłaś. Czy jednak zastanawiałaś się nad tym jak działa i co to są właściwie te całe micele? 


płyn micelarny

Płynów micelarnych używam od kiedy tylko pojawiły się na rynku. Jestem ich wielką fanką i zawsze mam je w zapasie - kiedyś liczyłam i w sumie miałam ich 10 :) Niewątpliwie zużywam ich dużo. Płyn micelarny to wodny roztwór zawierający mikroskopijne kuleczki zwane micelami. Tworzą one związki chemiczne o właściwościach amfifilowych - to znaczy, że cząsteczki zewnętrznie są hydrofilowe (przyciągają wodę i odpychają tłuszcz) natomiast wewnętrznie są hydrofobowe (odpychają wodę i wiążą tłuszcze). Micele działają więc podobnie jak magnes - po zetknięciu ze skórą cząsteczki, które lubią tłuszcz łączą się z sebum i resztkami makijażu, natomiast drugie z kurzem i innymi zanieczyszczeniami. Dzięki temu nie musimy mocno pocierać wacikiem skóry - wystarczy tylko przyłożyć wacik, przytrzymać chwilę, a następnie przetrzeć - micele zrobią całą robotę. 

Płyny micelarne dzięki swojej wyjątkowej formule nie tylko znakomicie oczyszczają, ale spełniają również funkcję pielęgnacyjną łącząc w sobie działanie żelu, mleczka, toniku czy płynu do demakijażu oczu. Płyny micelarne zawierają często różne substancje aktywne np.  nawilżający kwas hialuronowy, łagodzącą alantoinę czy odżywcze ekstrakty z roślin, te lepsze nie mają w składzie detergentów takich jak SLS. Skóra po myciu jest oczyszczona, ale nie ściągnięta. Micele są bowiem delikatne, nie wywołują podrażnień i nadają się do każdej skóry, również tej wrażliwej i problematycznej. Potwierdzam - zawsze zmagałam się z tłustą skórą skłonną do przebarwień czy wyprysków i micele się u mnie sprawdzają.

Oprócz płynów micelarnych na rynku mamy wiele preparatów do zmywania makijażu. I bardzo dobrze. Co prawda płyny micelarne są wygodne w użyciu, ale nie zapominajmy, że nie zmywamy ich z twarzy i mamy je na sobie cały czas. Dlatego ja przynajmniej raz w tygodniu staram się umyć twarz żelem czy pianką, którą spłukuje. Pamiętajmy, że bez względu na to jaki sposób wybierzemy nasz demakijaż musi być staranny. Zwłaszcza wieczorem, kiedy na naszej skórze znajdują się zanieczyszczenia z całego dnia - utrudniają one oddychanie i regenerację skóry. To właśnie dzięki dokładnemu oczyszczaniu i odpowiedniej pielęgnacji moja tłusta i problematyczna skóra odzyskała równowagę, ale o tym następnym razem.

Na zakończenie mam jeszcze dla Was mój ranking 6 płynów micelarnych, które przewinęły się u mnie. Niebawem pojawi się kolejna jego część.

płyn micelarny

Miejsce 6: Nivea, Płyn micelarny 3 w 1 do skóry wrażliwej to jeden z niewielu płynów, który podczas zmywania makijażu wywoływał u mnie podrażnienie na twarzy - mam wrażenie, że to pod wpływem kontaktu z jakąś konkretną substancją - na co dzień do przemywania twarzy spisywał się ok. Dobrze radzi sobie ze zmywaniem oczu, których nie podrażnia. Nie zawiera parabenów, barwników, substancji zapachowych i alkoholu. Nie jest to jednak super kosmetyk, który kupię ponownie.
Miejsce 5: Sylveco, Lipowy płyn micelarny to całkiem ciekawa propozycja. Niewątpliwy plus za fajny skład. Z makijażem nie radzi sobie jakoś szałowo, ale jest delikatny i nie podrażnia. Nie maluje się codziennie, więc mi wystarcza. Niestety nie podobają mi się w nim szata graficzna i zapach - zupełnie nie kojarzą mi się z płynem micelarnym. Płyn pozostawia też dziwną warstwę na skórze.
Miejsce 4: Bioliq, Płyn micelarny do każdego typu cery to przeciętniak. Delikatny, ale skuteczny - no może miewa problemy z mocnym wodoodpornym makijażem, ale to tylko płyn micelrny. Nie podrażnia, przyjemnie pachnie, zmywa delikatny makijaż, nie wysusza. Jednak nie porwał mnie jakoś specjalnie. 
Miejsce 3: Yoskine, Przeciwzmarszczkowy płyn micelarny dla każdego rodzaju cery początkowo traktowałam jako płyn dla starszych Pań - w końcu jest przeciwzmarszczkowy. Z czasem doszłam do wniosku, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Dobrze i szybko zmywa, ma ładny kwiatowy zapach, przemywam nim twarz z przyjemnością, bez poczucia ściągnięcia, moim zdaniem dobrze też nawilża i łagodzi. Niestety nie jest już dostępny, ale kupiłam inny produkt tej marki.
Miejsce 2: Bioderma, Sensibio H2O to chyba jeden z najpopularniejszych płynów micelarnych, który i ja lubię używać. Działa dokładnie tak jak ma działać. Jest delikatny, zmywa makijaż i z czystym sumieniem mogę go polecić. Jeden z niewielu płynów po użyciu których czułam, że moja skóra naprawdę jest czysta. 
Miejsce 1: Uriage, Woda micelarna do demakijażu to mój nowy ulubieniec. Przemywam nią twarz nawet kilka razy w ciągu dnia. Ze zmywaniem makijażu radzi sobie średnio, ale na co dzień nie nakładam tapety więc mi to nie przeszkadza. Jeśli już muszę zmyć makijaż robię to mocniejszym płynem micelarnym, a wodą przemywam na końcu. Lubię jej delikatne działanie i przy mojej tłustej skórze sprawdza się bardzo dobrze - nie pozostawia na skórze żadnej tłustej czy klejącej warstwy, która mogła by zapychać.


woda micelarna uriage
A jaki jest Wasz ulubiony płyn micelarny? Czy może stosujecie inny sposób demakijażu? Koniecznie dajcie znać. 


Zakochaj się zimą z Yankee Candle "SNOW IN LOVE"

03:15

Zakochaj się zimą z Yankee Candle "SNOW IN LOVE"

Witajcie! Jeśli śledzicie na bieżąco mojego facebook’a wiecie, że sytuacja została opanowana i mogę wrócić do regularnego pisania. Post z którym dzisiaj przychodzę kojarzy mi się z nadchodzącymi Walentynkami. Dlaczego? A dlatego, że luty to jeszcze zima, a jak zima to obowiązkowo śnieg i biały kolor. Natomiast Walentynki to przecież święto zakochanych, a jak zakochani to miłość, serca i kolor czerwony. Zatem powiedzcie sami czyż świeca zapachowa Yankee Candle „SNOW IN LOVE” nie pasuje do tego opisu idealnie? Mi się właśnie tak kojarzy.

Yankee Candle "SNOW IN LOVE"


Świeca Snow In Love pochodzi z okolicznościowej linii zapachowej Yankee Candle z serii Classic.
Wyczuwalne aromaty: drzewa iglaste, paczula. Świeca pali się od 100 do 150 godzin – wystarcza na baaardzo długo. 


Do wykonania świecy użyto prawdziwego wosku i naturalnych aromatów, które wyczuwalne są tak naprawdę już po otwarciu świecy. Duże świece posiadają ręcznie prostowane knoty co sprawia, że ich płomień umiejscowiony jest centralnie, a świeca wypala się do samego końca.



Tak naprawdę świecę kupiłam już dawno przez internet. Jest to ten rodzaj zapachu, który nie wiemy jak pachnie i czy się nam spodoba, ale świeca ma taki ładny obrazek, że musimy ją kupić. Myślę, że fani świec zapachowych wiedzą o czym mowa. Tak też się stało, kupiłam ją „za ładne oczy”. Pamiętam kiedy zaciągnęłam się tym zapachem pierwszy raz – od razu w mojej głowie pojawiła się myśl, że jest to mój pierwszy i ostatni raz z tą świecą… Musiało minąć trochę czasu zanim ponownie zdecydowałam się po nią sięgnąć. Tym razem zapach wydał mi się inny – powiedziałabym nawet przyjemny. Słodki, delikatny i wciągający – już nie był tak mdły jak za pierwszym razem. Wydawał się inny od tego, który tkwił w mojej pamięci. Nawet upewniłam się czy to aby na pewno jest ta sama świeca.

Yankee Candle "SNOW IN LOVE"


Zapach jest intensywny, ciepły, otulający i nastraja pozytywnie. Co prawda nie wyczuwam leśnych aromatów - drzew iglastych, ale zapach ma w sobie coś wyjątkowego i magicznego co może kojarzyć się z zimą. Początkowo zapach wydaje się perfumeryjny i nieco ciężki, ale wraz z upływem czasu staje się lżejszy i bardziej delikatny. Nie jest mdły i męczący, a jego zapach wypełniając pomieszczenie rozgrzewa je. Myślę, że jest to zapach zimy pełnej miłości. Lekko tajemniczy i zmysłowy, idealny na wspólne wieczory i poranki. 

Znacie tą świecę/wosk ? Jak się u Was sprawdził? Może też się z nią nie polubiliście od pierwszego spotkania?
TAK PACHNIE: Viva la Vita od AVON – zapach inspirowany włoskim stylem życia? Przekonaj się razem ze mną!

03:34

TAK PACHNIE: Viva la Vita od AVON – zapach inspirowany włoskim stylem życia? Przekonaj się razem ze mną!

Nie wiem jak u Was, ale u mnie za oknem jest piękne słońce. Temperatura co prawda nie powala, ale taka aura nastraja pozytywnie, dlatego postanowiłam przybliżyć Wam zapach Viva La Vita od Avon. Będzie również niespodzianka - szczegóły na końcu.

viva la vita avon

Od producenta: Viva La Vita to kompozycja stworzona dla podkreślenia radości życia, idealna dla kobiet pełnych energii i uśmiechu. Sprawdzi się na co dzień podczas ciepłych wiosennych i letnich dni. Idealnie podkreśli lekki, zwiewny strój. Poczujesz tu soczysty aromat różowego grejpfruta i słodkiej mandarynki. Chwilę później otuli Cię kremowy zapach magnolii. Na koniec ogrzejesz się ciepłem głębokiej drzewnej nuty, okraszonej przyjemnym aromatem wanilii.

Kompozycja zapachowa:
Nuta głowy: różowy grapefruit, mandarynka, japoński kwiat wiśni
Nuta serca: róża, mimoza, magnolia
Nuta bazowa: wanilia, drzewo sandałowe, kaszmir

viva la vita avon

Moja ocena: Jakiś czas temu zrobiłam sobie detoks od zapachów Avon. To jest mój pierwszy zapach po przerwie. Zaskoczyła mnie w nim trwałość - spryskałam nim szal i kurtkę - na drugi dzień zapach był nadal wyczuwalny. Inne zapachy, które miałam szybko się ulatniały i najlepiej było mieć ze sobą buteleczkę i psikać się cały czas. Jeśli chodzi o skórę to jego trwałość jest gorsza. 
Zapach jest lekki, przyjemny i jeśli lubisz perfumy Avon to na pewno Ci się spodoba ta owocowo - kwiatowa kompozycja, bowiem przypomina ona inne pozycje tej marki. Nie wyczuwam w nim alkoholu i nie jest duszący. Jestem pod tym względem wymagająca - jestem wrażliwa na zapachy i wszelkie "złe" zapachy przyprawiają mnie od razu o mdłości. Ten do nich nie należy. Lubię go używać - zwłaszcza teraz zimą - jest delikatny i poprawia mi humor w mroźne dni.

Na koniec mam niespodziankę. Zapraszam na mój facebook oraz instagram gdzie możecie wygrać Viva La Vita od Avon. 


Codzienna dawka energii czyli pielęgnacja z Lirene Dermoprogram, C + D Pro Vitamin 30+

00:20

Codzienna dawka energii czyli pielęgnacja z Lirene Dermoprogram, C + D Pro Vitamin 30+

Są dwie rzeczy bez których nie wyobrażam sobie mojego dnia - bez kubka kawy i codziennej pielęgnacji. To moje obowiązkowe punkty bez których mój dzień nie może się obejść. Rano mogę nie mieć czasu na śniadanie czy makijaż, ale na kawę i pielęgnację twarzy zawsze znajdę kilka minut. Nawet kiedy wracam w środku nocy z imprezy, muszę oczyścić twarz i nałożyć krem lub serum - nie zasnę z myślą, że mam brudną twarz. Myślę, że moja systematyczność przyczyniła się do faktu, iż moje zmarszczki nie są jeszcze widoczne. 

C+D PRO Vitamin Energy

Co do kosmetyków to nie mam takich, które są moimi jedynymi i używam ich cały czas - zmieniam je w zależności od tego jak zmienia się moja skóra. Przez lata zmagałam się z trądzikiem i tłustą skórą, aktualnie moja skóra jest mieszana. Ostatnio trafiłam na soczysty zestaw Lirene Dermoprogram z witaminami C i D, który bardzo zachęcił mnie kolorem. Jednak opakowanie to nie wszystko...

Kiedy miałam 20 lat nie myślałam o zmarszczkach, bo niby skąd je miałam mieć? Jednak zbliżając się do 30-tki człowiek zaczyna się nad nimi zastanawiać i szuka ich spoglądając w lustro. Wiadomo, że z wiekiem skóra staje się mniej elastyczna, pojawiają się m.in. cienie pod oczami, kurze łapki czy pierwsze zmarszczki. Warto zatem zadbać o skórę, a im wcześniej o tym pomyślisz tym lepiej. Jeśli więc tak jak ja masz "trzy dychy" to te kosmetyki są dla Ciebie.

W skład serii wchodzą:

  • Nawilżający krem-żel rozświetlający, cera normalna i mieszana,
  • Odżywczy krem głęboko nawilżający, cera sucha i wrażliwa, 
  • Skoncentrowane StimuSerum, rozświetlenie i wygładzenie,
  •  Żel myjąco - energetyzujący
Składniki aktywne, które znajdziemy w kosmetykach tej serii:

  • Wit. Duo C – hybrydowe połączenie dwóch form witaminy C. Aktywna forma lipofilowa, zapewniająca doskonałe wchłanianie. Działa odmładzająco, rozświetla cerę i chroni DNA komórek skóry, niwelując negatywne skutki promieniowania UV. Stabilna witamina C zamknięta w liposomach. Dociera do głębokich warstw skóry, stymulując syntezę kolagenu.
  • Wit D pro – stymuluje syntezę receptora witaminy D, likwiduje skutki jej niedoboru w skórze, wzmacnia barierę naskórkową i utrzymuje odpowiedni stopień nawilżenia.
  • Witamina E – znana i ceniona „witamina młodości”. Skutecznie walczy z oznakami starzenia oraz działa stabilizująco na witaminę C.
Pierwszym krokiem w pielęgnacji jest oczyszczanie, dlatego zacznijmy od żelu myjącego. Oprócz wspomnianych wyżej składników aktywnych żel zawiera kompleks oligosacharydowy, który wspomaga odblokowanie i zwężenie porów oraz ujednolica koloryt skóry. 











Zawarte w nim pomarańczowe granulki bardzo dobrze oczyszczają skórę, jak również dostarczają jej witalności. Skóra po umyciu jest świeża, gładka, promienna i pachnąca cytrusami. Co prawda nie jestem zwolennikiem pachnących kosmetyków pielęgnujących, ale ten zapach jestem w stanie zaakceptować. Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam, że pory zaczęły znikać. 


Jeżeli chodzi o cenę to jest przystępna, opakowanie ma pojemność 200 ml i kosztuje ok.15,49 zł. 

Jako drugi krok wybrałam dla siebie żel-krem. Jego konsystencja bardziej mi odpowiada. Żel zawiera unikalny kompleks SkinRESTART, dzięki bogactwu polisacharydów, mikroelementów, witamin oraz flawonoidów, rewitalizuje komórki skóry wspomagając słabnące z wiekiem procesy metaboliczne. 


Jak wspomniałam wyżej w kremie podoba mi się konsystencja, która przypomina gęsty żel. Jest lekka przez co przyjemnie się rozprowadza, wystarczająco szybko wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy. Drobinki podczas aplikacji rozpuszczają się. Cera po aplikacji nabiera blasku, jest nawilżona i jędrna. Krem nie podrażnia, nie zapycha i nadaje się pod makijaż. Jedyne co mi się w nim nie podoba to chemiczny cytrusowy zapach. O ile w żelu jestem w stanie go zaakceptować tutaj mi przeszkadza. 


Krem ma standardową pojemność 50 ml i kosztuje 24,49 zł.

Ostatnim krokiem jest Stimuserum na noc. Serum posiada m.in. unikalny kompleks SkinAwake pochodzenia naturalnego, bogaty w niezbędne dla skóry mikroelementy, cukry i witaminy, wspomaga procesy odnowy komórkowej zachodzące podczas snu. 


Na plus oceniam głównie jego opakowanie, bo prezentuje się naprawdę przyjemnie w tej małej przeźroczystej buteleczce, a pompka zamiast pipety ułatwia aplikację. Jeśli chodzi o samo działanie to serum nie podrażnia ani nie uczula, a skóra wydaje się być nawilżona. Serum pozostawia na skórze lepką warstwę, która wchłania się długo - dlatego używamy go na noc. Po użyciu skóra jest jak by lekko ściągnięta. Jedyne co mi się nie podoba to tak naprawdę cytrusowy zapach - wolę kosmetyki z delikatnym prawie nie wyczuwalnym zapachem lub bezzapachowe. Chociaż ta kwestia jest indywidualna, ponieważ są osoby, którym ten zapach się podoba.  



Serum ma standardową dla takiego kosmetyku pojemność 30 ml i kosztuje 26,99 zł. 


Całkiem przyjemna dla oka seria, a to za sprawą przede wszystkim energetycznego koloru. Zapach co prawda nie przypadł mi do gustu, ale zaakceptowałam go i używam kosmetyków do dna - są dość wydajne. Dzięki nim moja skóra nabrała blasku i stała się bardziej elastyczna. Cena kosmetyków jest przystępna, a znajdziecie je w drogerii. 

Stosujecie kremy dopasowane do Waszego wieku? Czy może uniwersalne? 

Zgarnij grudniowe pudełko BEGLOSSY DIVINE STAR

14:32

Zgarnij grudniowe pudełko BEGLOSSY DIVINE STAR

Grudniowy BeGlossy "DIVINE STAR" dotarł do mnie co prawda jeszcze przed świętami, ale niestety był uszkodzony. Tonik, który znalazł się wewnątrz rozlał się niszcząc zawartość i opakowanie - kosmetyki pływały w czerwonym płynie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i dzisiaj mogę obdarować kogoś tym uroczym box'em. 


W środku box'a znalazły się głównie kosmetyki pielęgnujące, oraz jeden kosmetyk kolorowy - pomadka, która mnie ucieszyła najbardziej. Pudełko jak dla mnie całkiem fajne i myślę, że osoba do której trafi będzie zadowolona. Przejdźmy zatem do zawartości.


Bandi emulsja silnie nawilżająca 
59zł - 50ml


Lekka, silnie nawilżająca emulsja do każdego rodzaju cery zmagającej się  z przejściowymi i/lub długotrwałym przesuszeniem. Przywraca, wyrównuje i utrzymuje prawidłowy poziom nawilżenia skóry. Polecany szczególnie w okresie zimowym.

Jeden z ciekawszych kosmetyków, które znalazły się w boxie. Emulsja posiada delikatny i przyjemny zapach, a konsystencja przypomina gęste mleczko. Lubię emulsje, ponieważ są lżejsze niż kremy, a przy mojej problematycznej cerze to ważne. Emulsja dobrze się rozprowadza i wchłania, nie zapycha. Już po pierwszej aplikacji czuć ulgę i nawilżenie. Nadaje się pod makijaż. 


Teeez Oasis Gem Lipstick
78zł - 2g



Wykonaj perfekcyjny makijaż ust dzięki mocno napigmentowanej pomadce o satynowym wykończeniu. Kształt pomadki ułatwia jej zastosowanie, a dzięki bogatej  pigmentacji jej kolor utrzymuje się na ustach do 8h.

To jest mój hit tego box'a. Nie dość, że jest matowa to jeszcze kolor jest idealny dla mnie! Szminkę aplikuje się przyjemnie, a dokładne krycie uzyskujemy już po jednym przeciągnięciu ust. Trwałość jest wystarczająca. Dla mnie bomba!


Ingenii oliwka hydrofilna do oczyszczania skóry twarzy, szyi i dekoltu.
80zł - 400ml/ próbka



Oczyszcza, nawilża i wygładza skórę. Radzi sobie doskonale zarówno z makijażem dziennym i wieczorowym. Łączy w sobie naturalne olejki i wodę. Nie pozostawia na skórze tłustego filmu.

Próbka jest malutka, więc wystarczyła na dwa użycia. Produkt dość ciekawy, dobrze poradził sobie z makijażem, niestety jest mało wydajny. Nie przekonał mnie na tyle by kupić jego pełną wersję za 80 zł!

Barnangen nawilżający balsam do ciała
34,99zł - 400ml

Zainspiruj się szwedzka natura i tradycjami. Odkryj wyjątkowy balsam Barnangen zawierający Cold Cream-specjalistyczna recepturę, która  zapewni Twojej skórze ochronę i sprawi, że poczujesz się  w sam raz. Balsam długotrwale nawilży Twoja skórę i sprawi, że będzie jedwabiście gładka.

W ostatnim czasie używamy z mężem coraz więcej kosmetyków nawilżających, dlatego obecność balsamu cieszy nas bardzo - będzie czym się smarować :D Idealnie dobrana kompozycja składników sprawiła, że codzienna pielęgnacja mojej przesuszonej skóry stała się wręcz przyjemnością. Kremowa konsystencja kosmetyku sprawia, że dobrze rozprowadza się na skórze i szybko wchłania. No i ten przyjemny, delikatny zapach... 

Sylveco hibiskusowy tonik do twarzy
17,65zł - 150ml


Hipoalergiczny tonik z ekstraktami hibiskusa i aloesu o działaniu ochronnym,rewitalizującym i wzmacniającym, przeznaczony do do każdego rodzaju cery. Dzięki dużej zawartości składników nawilżających, skutecznie zabezpiecza skórę przed utrata wilgoci, zapewniając jej odpowiedni poziom nawilżenia.

Tonik ma lekko żelową konsystencję, czerwoną barwę i pachnie trochę dziwnie. Jest delikatny, przyjemnie nawilża i uspokaja skórę po demakijażu. Ma przyjazny skład i jest polskim produktem. 

Chociaż pod choinkę spodziewałam się czegoś WOW nie jestem rozczarowana. Kosmetyki na pewno wykorzystam do dna :) A jak Wam podoba się zawartość? Jeśli chcecie by taki box trafił w Wasze ręce zapraszam na mój instagram lub facebook. Znajdziecie tam wszystkie szczegóły. Powodzenia!



beGLOSSY "Daily Routine" czyli codzienna pielęgnacja nie musi być nudna + KONKURS

14:20

beGLOSSY "Daily Routine" czyli codzienna pielęgnacja nie musi być nudna + KONKURS

W listopadzie hasłem przewodnim beGLOSSY było: "Daily ROUTINE", a kosmetyki, które znalazły się w box-ie miały umilać nam nudną codzienność.  Głównie są to kosmetyki pielęgnacyjne, ale znalazło się również coś do makijażu co mnie osobiście cieszy najbardziej. Po gruntownym przetestowaniu mogę wreszcie powiedzieć Wam co sądzę o kosmetykach. Pojawi się też kosmetyczna niespodzianka, ale o tym później.


Le Petit Marseillais - Pielęgnujący krem do mycia Algi Morskie i Biała Glinka
produkt pełnowymiarowy
11,99 zł / 250 ml


Pierwsze co spodobało mi się w kremie to opakowanie. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że przyciąga uwagę? Również zapach tego kosmetyku przypadł mi do gustu - to świeży morski aromat połączony z kwiatową nutą - dokładnie tak sobie go wyobrażałam. Jeśli chodzi o konsystencję to jest to strzał w 10 - konsystencja jest kremowa i ma mleczne zabarwienie, aż chce się jej więcej i więcej. Właściwości myjące tego produktu są bardzo dobre i nie zauważyłam również, żeby wysuszał skórę, jest to mój ulubiony produkt z tego box'a. Być może to dlatego, że jestem uzależniona od kosmetyków myjących?

Pierre Rene - Pomadka Royal Mat Lipstick - odcień Posh Petal
produkt pełnowymiarowy
19,99 zł / 4,8 g


Jedyny kosmetyk kolorowy, jaki znalazłam w listopadowym box-ie to matowa pomadka do ust Pierre Rene. Uwielbiam matowe szminki je od kiedy pierwszy raz miałam z nimi styczność!  Pewnie większość z Was też je lubi. Niestety kolor zupełnie nie trafiony. Liczyłam na jakiś intensywny róż, czerwień czy brąz - kolory, które lubię, a trafił mi się taki nijaki brudny róż. Nie ukrywam, że byłam zła, a może raczej rozczarowana. To na ten kosmetyk czekałam najbardziej. Ostatecznie po kilku użyciach przekonałam się do niej i pogodziłyśmy się. Muszę też przyznać, że niewątpliwym plusem jest opakowanie, które prezentuje się świetnie i ma zamykanie magnetyczne.

Uriage - Xemose Krem nawilżająco – kojący do twarzy  i ciała
Miniatura – 50 ml
79 zł / 400 ml


Markę Uriage znam doskonale, ale przyznam szczerze już mnie znudziła jej obecność w beGLOSSY. Kremu używałam do rąk, bo niestety ostatnio mam z nimi problemy. Biały, dość gęsty krem - bez substancji zapachowych czy parabenów - sprawdził się bardzo dobrze. Skóra już nie jest sucha, znów stała się elastyczna i gładka. Zaczerwienienie i podrażnienie z czasem ustąpiło. Używam go cały czas.

VIANEK - Normalizujący peeling do twarzy
produkt pełnowymiarowy 

18,99 zł / 75 ml


Produkt zbliżony do Sylveco peelingu oczyszczającego z korundem. Peeling dokładnie oczyszcza twarz z sebum i przygotowuje do dalszych zabiegów. Przy regularnym stosowaniu pozbyłam się uporczywych zaskórników. Moja twarz się rozjaśniła i zniknęły przebarwienia. Kosmetyk zamknięty jest w tubce co umożliwia higieniczne stosowanie. Polecam zwłaszcza jeśli masz tłustą skórę z problemami.

Wella Professionals Szampon Fusion Intense Repair
miatura - 50 ml
49,00 zł /250 ml


Ciężko coś powiedzieć po dwóch użyciach szamponu. Jedyne co mi się w nim zdążyło spodobać to delikatny zapach, oraz przyjemna kremowa konsystencja. Dobrze się rozprowadza i wypłukuje. Myślę, że jest to szampon, którego zakup mogę rozważyć. 

Nivea - Olejek w balsamie Kakao i Olejek Makadamia 
produkt pełnowymiarowy
17,99 zł / 200 ml











Jest to jeden z produktów, które znajdziecie w kosmetycznym boxie, który przygotowałam dla Was. Ponoć jest on lekki jak balsam, a właściwości ma olejku. Myślę, że Wam się spodoba. 

Ogólnie pudełko oceniam pozytywnie. Jednak hasło przewodnie nie ma się ni jak do zawartości box'a. Według mnie zawartość nie była nowością i każdy z nas używa takich kosmetyków na co dzień, więc czym tu przełamać tą codzienną rutynę? Myślę, że fajnie gdyby wewnątrz znalazła się np. rękawica do demakijażu czy gąbka konjac, suchy szampon lub szampon micelarny. A co Wy sądzicie o tej zawartości? Jakie kosmetyki chciałybyście znaleźć w środku?

A teraz niespodzianka na Nowy Rok! Do wygrania box kosmetyczny z wybranymi kosmetykami z edycji październik- grudzień. Rozdanie trwa od dzisiaj 01.01 do 08.01.2018 roku. Wyniki podane zostaną 10.01.2018 roku pod tym postem oraz na facebook'u. 

wygraj kosmetyki

Aby się zgłosić należy obserwować mój blog, oraz zgłosić się w komentarzu pod postem. 

Zgłaszać możecie się również na facebook'u. Powodzenia!






KAMISHIBAI czyli Mały Teatr Ilustracji przedstawia: Księżyc

15:03

KAMISHIBAI czyli Mały Teatr Ilustracji przedstawia: Księżyc

Pewnie teraz zastanawiasz się co to jest KAMISHIBAI i o co w ogóle tutaj chodzi? Przyznam się, że jeszcze niedawno też się nad tym zastanawiałam. Wszystko zaczęło się od bardzo ciekawej książki, która trafiła w moje ręce. Książki, która nie zawiera tekstu, a jedynie obrazy. 

KAMISHIBAI czyli Mały Teatr Ilustracji przedstawia: Księżyc

Kamishibai to wywodzący się z Japonii teatr ilustracji/obrazu. W tłumaczeniu słowo "kami" oznacza papier, natomiast "shibai" to po prostu sztuka. Historia opowiadana jest za pomocą ilustrowanych papierowych plansz umieszczonych w specjalnym parawanie. Kamishibai jest więc niezwykle oryginalnym połączeniem książki ilustrowanej z teatrem. 

Mały Teatr Ilustracji to duet, który tworzą Ania i Henryk. Oboje zafascynowani Kamishibai opowiadają dzieciom barwne historie. Księżyc” to opowieść obrazkowa o przyjaźni i marzeniach, osadzona w świecie pełnym magicznych stworzeń i cudacznej roślinności. 

KAMISHIBAI czyli Mały Teatr Ilustracji przedstawia: Księżyc

Wewnątrz tekturowego pudełka znajdziecie 27 bogato ilustrowanych kart, oraz postać głównego bohatera do złożenia. Każda karta na odwrocie ma miejsce na stworzenie swojej własnej historii obrazkowej. Książeczkę można "opowiadać" już najmłodszym dzieciom, natomiast starsze na pewno chętnie opowiedzą ją nam. Najfajniejszy w niej jest fakt, że każdy może ją opowiedzieć po swojemu co czyni ją naprawdę niepowtarzalną. Z pewnością jest to książka, która rozwija wyobraźnię i może stać się świetnym prezentem pod Choinkę.

Na dowód jej wyjątkowości spójrzcie na te karty... Czyż nie są piękne?

KAMISHIBAI czyli Mały Teatr Ilustracji przedstawia: Księżyc

KAMISHIBAI czyli Mały Teatr Ilustracji przedstawia: Księżyc

KAMISHIBAI czyli Mały Teatr Ilustracji przedstawia: Księżyc

A tutaj do złożenia główny bohater i jego książkowi towarzysze.

KAMISHIBAI czyli Mały Teatr Ilustracji przedstawia: Księżyc

Tak wyglądają "plecy" kart. Na każdej umieszczony jest numer co ułatwia ułożenie historii w razie rozsypania. 


Mój syn ma co prawda 8 lat, ale taka książka jest dla niego nowością, dlatego wzbudziła jego ciekawość. Fajnie, że nie musimy trzymać się tekstu, tylko możemy opowiedzieć coś swojego. Książka naszym zdaniem godna polecenia, a możecie ją kupić tutaj. A jak Wam się podoba? 
Stoliczku nakryj się - zapraszam do kuchni na słodkie czarowanie.

02:03

Stoliczku nakryj się - zapraszam do kuchni na słodkie czarowanie.

Mikołajki to wyjątkowy czas dawania prezentów, który rozpoczyna u nas w domu świąteczne przygotowania. Zawsze oprócz prezentów kupionych w sklepie staram się przygotować coś samodzielnie. Są to różności od świątecznych ozdób czy drobnych gadżetów, skończywszy na słodyczach. Tym razem trafiło na czekoladowe muffinki, które wszyscy uwielbiamy. 

Oryginalny przepis znalazłam prawdopodobnie w internecie, ale szczerze powiedziawszy było to tak dawno, że nie pamiętam dokładnie. Wprowadziłam kilka modyfikacji i aktualnie przepis prezentuje się tak jak poniżej. Wykonanie jest dziecinnie proste i każdy sobie z pewnością poradzi.

Składniki Muffinek - 24 sztuki:
  • 300 g masła,
  • 300 g czekolady (dowolnej, u nas najlepiej sprawdza się mleczna, czasem mieszam ją z gorzką)
  • 600 g mąki
  • 4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • łyżeczka sody oczyszczonej
  • 5 łyżek kakao
  • 1,5 szklanki cukru
  • łyżka cukru waniliowego
  • 4 jajka
  • 340 ml mleka 
Nie będę ukrywać, że takie muffinki to mega bomba kaloryczna, dlatego nie robimy ich zbyt często. Głównie jest to okres świąteczny i np. urodziny - czyli te dni kiedy człowiek pozwala sobie na więcej niż zwykle :)


Nasz muffinowy zestaw prezentuje się tak: 


Jeśli chodzi o przygotowanie jest tak łatwe, że dziecko sobie z nim poradzi. W jednej misce łączymy wszystkie suche składniki (mąkę, proszek do pieczenia, sodę, kakao, cukier i cukier waniliowy), następnie wszystko dokładnie mieszamy. Masło roztapiamy i studzimy.


Czekoladę kroimy na kawałeczki. Ja wolę takie większe - później są dobrze wyczuwalne w cieście. 


W drugiej misce mieszamy mleko i jajka.


Teraz wszystkie składniki łączymy razem. Do sypkich składników dodajemy mleko z jajkami, następnie dodajemy ostudzone masło, oraz czekoladę. Po każdym dodanym składniku mieszamy kilkukrotnie. Ciasto ma być lekko grudkowate, ale bez widocznej surowej mąki. Masę wykładamy do papilotek i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni C. W zależności od wielkości papilotek ciasto nakładam do 1/2 lub 3/4 ich wysokości, nigdy do pełna. Pieczemy ok. 25 minut do czasu aż muffiny urosną, na wierzchu pojawi się skorupka, a wetknięty patyczek będzie suchy. 


By wszystko miało jeszcze bardziej magiczny klimat warto zadbać o odpowiednie zaprezentowanie wypieków. W tym celu zaopatrzyłam się w spersonalizowaną paterę - tak by każdy wiedział, że te czary to właśnie ja. Patere możecie zamówić w sklepie MY GIFT DNA a ten konkretny model znajdziecie tutaj


Oto nasze gotowe muffinki. Czyż nie prezentują się uroczo?



Zabawa w fotografowanie tak mi się spodobała, że chyba częściej będę pokazywać się Wam w takiej formie. Niestety pochmurny dzień sprawił, że nawet moja jasna kuchnia stała się ponura, stąd zdjęcia nie wyszły tak jak miały wyjść :( Nie mniej jednak zabawa była świetna.



 Na koniec gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości pokażę Wam moje czary. Dodam, że patera na żywo prezentuje się super, a na gościach robi wrażenie nawet jak postawicie na niej zwykłe ciasteczka.


Lubicie muffinki? Czy może macie jakieś inne ulubione słodkie co nie co?