13:43

Guzek na piersi, Samobadanie, USG piersi, Poradnia Chorób Sutka, Biopsja Gruboigłowa. Moja historia.

Tydzień temu obchodziliśmy Europejski Dzień Walki z Rakiem Piersi. Postanowiłam podzielić się z Wami moją historią. Dokładnie pamiętam ten dzień. Dni takich jak ten się nie zapomina. To dzień w którym wyczułam w piersi zmianę - dość duży guzek z łatwością wyczuwalny pod skórą, który w zależności od cyklu był momentami widoczny jako zgrubienie na piersi. Kiedy masz w najbliższej rodzinie przypadek złośliwego nowotworu piersi Twój strach jest ogromny. Od razu czujesz, że jesteś następna. Nie martw się, nie każdy guzek jest niebezpieczny. Wiem, że łatwo się mówi, ale uwierz mi strach nie jest najlepszym doradcą. Dlatego dzisiaj powiem Ci wszystko co powinnaś wiedzieć - wszystko to czego ja wtedy nie wiedziałam, a bardzo by mi wtedy pomogło. 


To był normalny zwykły dzień. Taki jak wszystkie inne dni w roku. Podczas porządków znalazłam ulotkę o tym jak dbać o piersi i przeprowadzać samobadanie. Z perspektywy czasu wiem,  że jest to najważniejsze badanie, które pozwala wykryć wczesne zmiany. To Twoje piersi i to Ty znasz je najlepiej. To Ty wiesz i czujesz kiedy coś jest z nimi nie tak. Dlatego pamiętaj o badaniu. W internecie znajdziesz sporo zdjęć i filmów, które pokażą Ci jak przeprowadzać je poprawnie, dlatego ja ten wątek pominę. 

Pomyślałam wtedy, a czemu nie, sprawdzę co tam u mnie słychać. Szok. Niedowierzanie. Coś wyczułam. Przez pewien czas sprawdzałam, czy na pewno coś tam jest. No przecież mogło mi się tylko wydawać. Później przyszedł etap strachu, czytania różnych rzeczy w internecie i udawania, że nic się nie dzieje. Tak cicho liczyłam, że to samo zniknie. Byłam niczym spłoszona zwierzyna, która gdzieś biegnie, sama nie wie gdzie ale liczy, że uda się jej uciec. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. To ten moment w życiu kiedy człowiek boi się iść do lekarza, bo boi się usłyszeć wyrok. No, ale przecież muszę, bo mam przed sobą całe życie. Nikt mi tu planów rujnował nie będzie. 

Pierwszym krokiem było wykonanie USG w celu sprawdzenia czy mi się jednak wydawało czy nie. Na NFZ niestety trzeba było czekać, więc zapisałam się prywatnie. Bardzo miła Pani doktor w asyście pielęgniarki przeprowadziły badanie. Oczywiście okazało się, że coś tam jest. Dostałam opis, film i kopa w tyłek. Tak kopa. Pani mi powiedziała, że jak bym była 45+ to mnie przyjmują na już, a że mi trochę brakuje to muszę ustawić się w kolejce i czekać. Poszłam więc grzecznie się zapisać do "Poradni Chorób Sutka". Nawet nie będę tego komentować ile mi kazali czekać. Na szczęście mam niedaleko inne miasto, gdzie czas oczekiwania do poradni był znacznie krótszy. Zapisałam się. 

Poradnia Chorób Sutka zajmuje się nie tylko pacjentkami, które mają niepokojące objawy, ale również tymi, które ich nie mają i chcą skontrolować swoje piersi. W poradni możemy skorzystać z pełnej diagnostyki radiologicznej jak i chirurgicznej. Jeśli macie jakieś wątpliwości to tam na pewno zostaną one rozwiane.

Doczekałam się. Pojechałam na badanie. Chyba nigdy w życiu się tak nie denerwowałam. W poczekalni większość kobiet na oko była 40+, może 2-3 osoby były poniżej tego wieku. Teraz moja kolej. Wchodzę i nawet nie wiem co mam mówić. Ledwo powstrzymuje się od płaczu. Lekarz (chirurg-onkolog) na którego trafiłam był bardzo miły. Przeprowadził wstępne badanie i wypisał skierowanie na biopsje gruboigłową. Porozmawialiśmy i było mi lżej. Od razu wychodząc z gabinetu wpisałam się na listę oczekujących. Czekam kolejne 2 tygodnie. 

Biopsja gruboigłowa to badanie, które polega na nakłuciu w znieczuleniu miejscowym specjalną igłą z nacięciem, które wypełnia się tkanką guza, a następnie wycięciu w ten sposób niewielkiego fragmentu tkanki do badania. Najczęściej jest wykonywana, gdy biopsja cienkoigłowa nie daje pewności postawienia właściwej diagnozy. 

Na biopsję przyjechałam w towarzystwie mamy. Z  tego co zdążyłam zauważyć każdy był z osobą towarzyszącą. Wiadomo tak jest raźniej. Średnia wieku wysoka, ale niższa niż ostatnio w poczekalni. Jedną dziewczynę zapamiętałam szczególnie - wiek podejrzewam ok.18 lat, wyglądała na uczennicę szkoły średniej. To było dla niej naprawdę ogromne przeżycie. Oczekiwanie w kolejce było męczące, nie wiesz co Cie czeka za drzwiami. Niektóre kobiety po wyjściu zachowywały się tak jak by przed chwilą ktoś im rwał zęba na żywca, bez znieczulenia. Robiło mi się słabo. Przecież to pewnie musi strasznie boleć. Ta jasne. Samo wkłucie igły jest bezbolesne. Jedyny ból jaki się pojawił to kiedy pobierano materiał - po polsku mówiąc igłą kręcono w zmianie. Muszę przyznać jest to po prostu nieprzyjemne. Teraz kolejne 2 tygodnie czekania na wynik.

Nareszcie są wyniki biopsji. W gabinecie dowiaduje się, że to włókniak. Oczywiście pada pytanie co z nim robimy. Wycinamy? Zostawiamy? W zasadzie nie zastanawiałam się długo, postanowiłam, że zostaje ze mną. Lekarz moją decyzję skomentował: "w końcu to jest Pani cząstka". Z tego co mówił wywnioskowałam, że podjęłam dobrą decyzję. Naczytałam się, że o wycięciu pojawia się więcej zmian, czułam podświadomie, że tak będzie lepiej. Teraz jestem pod stałą opieką. Muszę się regularnie badać i cieszyć życiem. Nic innego mi nie pozostało - przecież nigdy nie wiemy w którym momencie życia spotka nas coś złego.

Kiedy było już po wszystkim czułam, że muszę coś zrobić. Moje włosy były na tyle długie, że mogłam je oddać na perukę. Postanowiłam dać im "nowe życie" i oddać je komuś, komu mogą sprawić radość. Jeśli jesteście ze mną od początku to na pewno widzieliście mój post, jeśli nie to możecie poczytać o tym -> tutaj. 




A Ty się badasz? Pamiętasz o regularnych wizytach u specjalistów?