Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maybelline. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maybelline. Pokaż wszystkie posty
Be Glossy Coral Essence - zawartość pudełka + test kosmetyków

09:19

Be Glossy Coral Essence - zawartość pudełka + test kosmetyków


Coral Essence BeGlossy wrzesień 2020

Jesień trwa w najlepsze, w kalendarzu mamy już drugą połowę listopada. Za oknem jednak tego nie widać. Nie wiem jak u Was, ale u mnie jest ładne słoneczko i 15 stopni w cieniu. Jak na tę porę roku bardzo przyjemnie. Idealnie do tej aury pasuje wrześniowe pudełko BeGlossy "Coral Essence". Zawartość pudełeczka została już dokładnie sprawdzona, więc pojawia się na blogu.

Muszę przyznać, że pudełeczko w tym miesiącu jest fajnie zgrane kolorystycznie. Wewnątrz znajdziemy 7 kosmetyków, w tym aż 6 jest pełnowymiarowych oraz jedna miniaturka. Zdecydowanie zawartość tego boxa dużo bardziej przypadła mi do gustu niż wersja z poprzedniego miesiąca, którą możecie zobaczyć tutaj.




1. AA Super Fruits&Herbs - żel do mycia ciała dynia i jaśmin, produkt pełnowymiarowy


Ten produkt to hit tego pudełka i spodobał mi się już "od pierwszego spojrzenia". Ma ładne opakowanie i kolor, wszystko dopełnia przyjemny zapach. Taki nie do końca określony, (nie wiem czym pachnie, ale jaśmin to nie jest). Zapach jest słodki i może trochę z orientalną nutą. Skład jest całkiem przystępny, znajdziemy w nim różne ekstrakty roślinne. Żel dobrze się pieni, niestety ma dosyć wodnistą konsystencje i wylewa się go dużo podczas mycia. Po użyciu skóra jest oczyszczona, przyjemna w dotyku i ładnie pachnie. Niektóre żele powodują u mnie wysuszenie skóry, zwłaszcza na nogach w tym wypadku nic niepokojącego nie wystąpiło. Butelka ma pojemność 500 ml, a cena to tylko ok.11 zł.  Zdecydowanie żel zasługuje za całokształt na ocenę 5/5.



 
2. Marion Golden Skin Care - odmładzająca maska na twarz, produkt pełnowymiarowy

Lubię hydrożelowe maski, ale raczej rzadko po nie sięgam. Przeważnie jestem w ruchu kiedy nakładam maskę, a niestety hydrożelowa maska jest ciężka i po prostu spada z twarzy. Jednak ten rodzaj maski jak żaden inny daje przyjemne uczucie chłodzenia, ukojenia ale i łagodzenia. Produkt zapakowany jest w ładny kartonik, którego szata graficzna mówi "mniej znaczy więcej". Wewnątrz znajduje się torebka z maską zanurzoną w sporej ilości serum, które można sobie wykorzystać wklepując np. w dekolt. Co do samej maski to ma złoty kolor, który dodatkowo sprawia, że zabieg wydaje się bardziej luksusowy. W trakcie zabiegu jak i po nim nie wystąpiło u mnie żadne podrażnienie, ani zaczerwienienie. Po zdjęciu maski skóra była mokra od serum, ale po wklepaniu stopniowo się wchłonęło nie pozostawiając lepkiej warstwy. Efektu odmłodzenia nie zauważyłam, ale za to skóra stała się rozświetlona i poczułam zastrzyk energii. Jak za taką cenę (8 zł) to bardzo fajna maska. 





3. Gliss Split Ends Miracle - ekspresowa odżywka w sprayu, produkt pełnowymiarowy

Lubię maski bez spłukiwania, chyba bardziej niż te klasyczne do spłukiwania. Są lżejsze i moje włosy się po nich nie przetłuszczają tak szybko. Między innymi dlatego bardzo się cieszę, że w mojej wersji pudełka znalazła się taka odżywka. W poprzednim miesiącu był szampon z tej serii, więc mogę je stosować razem dla lepszego efektu. Nie są to kosmetyki naturalne, ale zarówno szampon jak i odżywka nie zrobiły na mojej głowie nic złego. Odżywka pachnie przyjemnie i z powodzeniem mogłabym jej używać jako mgiełki do włosów. Nie skleja, nie obciąża, ułatwia rozczesywanie. Bardzo fajny produkt dla mało wymagających włosów. 




4. Maybelline Lifter Gloss - błyszczyk "008 Stone"

Chociaż błyszczyków i pomadek mam tyle, że starszy mi chyba do końca życia to ciągle mi mało. Lubię mieć dużo różnych odcieni, tak by zawsze wybrać ten właściwy. Już samo opakowanie przyciąga wzrok i po raz kolejny sprawdza się zasada "mniej znaczy więcej". Cieszę się bardzo, że jest to odcień zbliżony do nude, a nie jakiś słodki róż. Konsystencja gęsta, zapewnia dobre krycie. Aplikator jest wygodny, więc produkt łatwo się nakłada. To mój drugi ulubieniec tego pudełka. 




5. Biodermic Dermocosmetics = serum kolagenowe, miniatura

Z opisu producenta wynika, że jest to rewolucyjne serum dające błyskawiczny efekt. Szkoda, że to tylko próbka, bo z opisu wydaje się całkiem ciekawe. Serum ma postać przeźroczystego żelu, który po nałożeniu tworzy lepką warstwę. Na szczęście ta znika ekspresowo. Aż byłam zdziwiona, że tak szybko się wchłania. Niestety minusem jest zapach, który dla mnie nie jest przyjemny, a może po prostu jest zbyt intensywny. Skóra już po nałożeniu produktu staje się wyraźnie gładsza i miła w dotyku. Chętnie sprawdziłabym produkt przy systematycznym stosowaniu, być może moja skóra zachowałaby młody wygląd na dłużej.



6. Glazel Visage - sypki cień Glamour 15, produkt pełnowymiarowy

Pamiętam, że Glazel było lata temu obecne w BeGlossy. Ich cienie są naprawdę dobre. Nie będę ukrywać, że kocham złoto i to co się błyszczy, dlatego ten cień trafia w moje gusta. Po nałożeniu jest kremowy o perłowym wykończeniu. Bardzo dobrze nadaje się do rozświetlania. Jest trwały i dobrze napigmentowany. Myślę, że odcień jest bardzo uniwersalny i na pewno go wykorzystam. 

7. Lirene - rajstopy w sprayu, produkt pełnowymiarowy 

Zdarza mi się może dwa razy w roku użyć rajstop w sprayu. Zwłaszcza kiedy potrzebuję mieć opalone nogi na wiosnę. Niestety produkt nadaje się do ciemnej karnacji i początkowo myślałam, że jest dla mnie za ciemny. Po aplikacji jest lekko pomarańczowy, ale po dokładnym roztarciu skóra wygląda jak muśnięta słońcem. Ładnie pachnie i dobrze kryje. Myślę, że może awaryjnie gdzieś go wykorzystam. 


Podsumowując zawartość wrześniowej edycji jest super. Co prawda nie są to jakieś luksusowe i unikalne kosmetyki, ale z pewnością będą wykorzystane. A jak Wam podoba się ta zawartość? Znacie te kosmetyki czy może są dla Was nowością?