Cesarskie cięcie czy poród naturalny. Mam porównanie i wiem... A jakie jest Twoje zdanie?

11:29

Cesarskie cięcie czy poród naturalny. Mam porównanie i wiem... A jakie jest Twoje zdanie?

W życiu jak wiemy różnie bywa i nie zawsze jest tak jak sobie to zaplanujemy. Planowo obu synów miałam urodzić naturalnie, niestety drugiego urodziłam przez cesarskie cięcie. Chociaż jak się tak zastanowię to może i dobrze, bo przynajmniej wiem czym to pachnie.  
        

Do napisania tego artykułu zachęcił mnie reportaż jaki oglądałam kiedyś na TVN Style "Kontrowersyjna Cesarka". W skrócie powiem tyle, że program pokazuje jak sprawa wygląda na świecie.  Są bowiem lekarze, którzy walczą z rosnąca liczbą CC i w tym programie tłumaczą wiele kwestii. Jak wiadomo planowane CC jest porodem, który planuje się co do dnia i godziny - jest to na rękę dla lekarza. Natomiast poród naturalny to loteria, dlatego lekarze w niektórych krajach każą sobie za niego dodatkowo zapłacić, bo on musi być w pogotowiu cały czas! Dzieje się tak w krajach gdzie państwowa opieka medyczna praktycznie nie funkcjonuje i kogo stać ten decyduje się na prywatną opiekę. Poruszany jest również fakt, że dzieci urodzone przez cesarskie cięcie częściej miewają alergie czy inne choroby. Program ciekawy i myślę, że warto go zobaczyć.

Teraz powiem Wam jak to było u mnie. Pierwszego syna urodziłam prawie 9 lat temu w wieku 21 lat. Wtedy cesarskie cięcie nie było tak popularne jak teraz i były to zabiegi raczej konieczne. Pamiętam, że strasznie się bałam. Może nie zdążę do szpitala? Może coś pójdzie nie tak? Jednego tylko byłam pewna. Tego, że urodzę naturalnie choćby nie wiem co. Rozważałam opcję dodatkową - poród w wodzie, z którego ostatecznie później zrezygnowałam. Co do porodu wszystko trwało bardzo szybko, nie będę się tu rozpisywać szczegółowo, ale przyszła położna i powiedziała: Pani rodzi! Szybko idziemy na salę porodową. 
Po sali przeszłam się tam i z powrotem, pół godziny i po wszystkim. Syn wylądował na moim brzuchu. Myślę, że dużo dała tutaj opieka i doświadczona Pani położna, oraz możliwość porodu aktywnego w pozycji prawie pionowej. Po porodzie wspólnie z maluszkiem pojechałam na salę i niemal od razu mogłam się nim zajmować. Mogłam poruszać się swobodnie. Jedyny ból jaki odczuwałam to ból krocza podczas siedzenia, który przeszedł bardzo szybko. Byłam bardzo zadowolona.

Drugiego syna urodziłam w styczniu tego roku. Dużo moich koleżanek rodziło w podobnym terminie, więc pytałam jak będą rodzić. Wiecie, że są takie dziewczyny, które rodzą tylko przez CC bo taka jest moda i to jest wygodne? No nie będę ukrywać - byłam w szoku i zaczęłam mieć wątpliwości, że może jednak to jest lepsze? Przeanalizowałam wszystko dokładnie. Najbardziej bałam się "operacji" - nie bójmy się tego tak nazywać. Przecież to nie jest usunięcie pieprzyka z pleców, tylko rozcięcie powłok brzusznych! No dobra jestem cykor, boje się komplikacji więc będę rodzić naturalnie. 
Poród przebiegał podobnie jak poprzednio z tą różnicą, że w drugim etapie pojawił się problem - brak postępu. Nie będę też robić z siebie świętej - darłam się na cały szpital. No przecież rodzę to mi wolno :) A tak poważnie rodziłam bez znieczulenia, bo to które mi podali przestało już dawno działać. Po 3 godzinach  drugiego etapu miałam dość, myślałam, że zejdę tam. Wtedy stwierdzono brak postępu, a ja zgodziłam się na cc. Bałam się, że jeśli to będzie się przedłużać to może coś pójść nie tak i wtedy będzie za późno. Sam zabieg jest bezbolesny. Jedyne co zapamiętam do końca życia to moje uciekające w brzuchu dziecko. Dokładnie czułam jak chował się w górze brzucha. CC to takie wyrywanie na siłę. Dziwne uczucie. Po wyjęciu trafił na mój brzuch, ale na krótko. Później zabrali go na badania, karmienie i zobaczyliśmy się dopiero po kilku godzinach. Po cesarskim cięciu nie można się ruszać w zasadzie to się nawet nie da, wstawać też można dopiero po 8 - 12 godzinach w zależności "od szkoły". Do tego cewnik, okropny ból i często problemy z karmieniem. Mnie one na szczęście ominęły, bo mój poród zaczął się naturalnie, ale dziewczyny z mojej sali walczyły bardzo długo. Czym tu się zachwycać? Ja byłam szczerze rozczarowana, żeby nawet nie powiedzieć załamana.

Czasy się trochę zmieniły i teraz po obu rodzajach porodów wychodzi się do domu w tym samym czasie. Po pierwszym porodzie byłam w domu sama i ogarniałam wszystko, natomiast po drugim to ja się sobą ledwo dałam radę zająć, już nie mówiąc o zajmowaniu się dzieckiem. Po za tym rana bolała mnie bardzo długo, bałam się też komplikacji (np.rozejścia się szwów). Używałam silikonowych plastrów, maści dosyć długo - ranę czułam chyba z pół roku. 

Oczywiście wszystko opisałam w dużym skrócie. Jednak oba te porody to zupełnie dwie różne sprawy - przynajmniej dla mnie. Żeby też była jasność jeśli ktoś ma medyczne wskazania do CC to ja to rozumiem i nie neguje, bo tak musi być. Dziwie się tylko kiedy kobieta chce rodzić tyko tak i koniec, bo to jest "wygodne", ale to jej sprawa. No nie wiem czy jak bym zsumowała ten ból po CC to nie jest większy niż te kilka godzin porodu naturalnego, które i tak szybko zapominasz, dlatego jeśli będę miała jeszcze okazję to z pewnością zdecyduje się na poród naturalny. 

Proszę bez hejtu. Napisałam to nie żeby oceniać czyjeś zachowania, a jedynie opisać Wam mój punkt widzenia i poznać Wasze doświadczenia. Dlatego zachęcam do dyskusji. Jak u Was to wyglądało?

Liquid Lip czyli pierwsza płynna pomadka od AVON.

08:47

Liquid Lip czyli pierwsza płynna pomadka od AVON.

Niedawno w ofercie Avon pojawiły się nowe matowe i błyszczące szminki w płynie. Jako konsultantka oraz fanka nowości nie była bym sobą gdybym ich nie sprawdziła. Raczej wolę matowe wykończenie, więc zdecydowałam się właśnie na nie. Jeśli jesteście ciekawe jak się prezentują zapraszam Was do dalszej części. Przypominam również, że zestaw szminek możecie zgarnąć u mnie na Facebooku.

Zacznijmy może od początku czyli oczekiwania kontra rzeczywistość. Niestety szminki w katalogu prezentują się nieco inaczej niż w rzeczywistości, krótko mówiąc kolory odbiegają od tych przedstawionych na zdjęciach. Na pierwszym zdjęciu macie pokazane kolory z katalogu, na kolejnych te realne. Jest różnica, prawda? Ostatecznie jednak jestem zadowolona, kolory są naprawdę fajne, a czerwienie i róże są bardzo soczyste.
szminki w płynie avon
Od góry: Pinking About You, Whipped Latte, Dare To Be Bare, Passion It, Fabulosity

szminki w płynie avon
Od góry: Orange You Happy, Head Turner, Irresistible, TKO, Flushed

Pojemność szminki: 7 ml
Cena: ok. 17,99 zł 

Szminka ma delikatną, kremową konsystencję przypominającą mus. Posiada wygodny aplikator dzięki czemu nakładanie jej jest wygodne. Pachnie bardzo przyjemnie i ma fajne kolory wśród których można znaleźć coś dla siebie. Dzięki temu, że jest dobrze napigmentowana wystarczy jedna aplikacja by nasze usta były idealne pokryte. Nie będę ukrywać, że za pierwszym razem się rozpędziłam (z przyzwyczajenia do innych szminek, które posiadam i ciężko się je rozprowadza) i pomalowałam więcej niż trzeba... Przy pierwszej aplikacji bądźcie więc ostrożne :)

Tuż po aplikacji szminka jest "mokra" i może się rozmazywać, warto więc poczekać aż "wyschnie" wtedy można przystąpić do lekkich poprawek, ponieważ szminka "zbiera się" w niektórych miejscach. Kiedy jest sucha można ją ładnie wygładzić. Plusem nie wątpliwie jest fakt, że nie wysuszają ust i nie podkreślają skórek. Niektóre szminki, które posiadam robią taki dramat, że nie mogę ich używać, bo widać nawet te skórki których nie ma. 

Czytałam opinie, że szminka zostaje na wszystkim czego się dotkniemy. Piłam wodę i na szklance zostały minimalne ślady podobnie jak w przypadku szminek innych firm. Nie wiem od czego to zależy. Mam szminki z "drugiego rzutu" czyli nie z pierwszej produkcji, więc może coś się w nich zmieniło? Utrzymują się bez problemu do 5 godzin - testowałam w warunkach domowych.


Ogólnie szminki oceniam pozytywnie, główne zastrzeżenie jakie mam to różnica w odcieniach. Myślę, że warto by to poprawić, bo zamawiając szminkę z katalogu możemy się zdziwić. Jeśli tak jak ja lubicie matowe szminki, a jeszcze lepiej jak lubicie czerwone matowe szminki to tu na pewno znajdziecie coś dla siebie. 

Co sądzicie o szminkach w płynie? Może macie jakąś markę godną polecenia, której używacie na co dzień?
W październiku BeGlossy Just Relax pozwoli Ci się zrelaksować w domowym SPA.

03:33

W październiku BeGlossy Just Relax pozwoli Ci się zrelaksować w domowym SPA.

Boxy kosmetyczne zamawiam od dawna, jestem po prostu ich wielką fanką o czym pisałam niedawno tutaj. Poprzednia edycja wrześniowa była naprawdę bardzo udana, więc w październiku liczyłam się z tym, że może być gorzej. Zostałam mile zaskoczona, jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Zresztą zobaczcie same.


Październikowa edycja Just Relaks dba o ciało i duszę, dzięki niej możemy sobie zrobić domowe SPA. Zaczynamy od oczyszczenia. Twarz przemywamy wodą micelarną, a włosy myjemy szamponem. Następnie nakładamy maseczkę na twarz, a dłonie oczyszczamy peelingiem. Ostatni etap jest najprzyjemniejszy. Na twarz, szyję i dekolt nakładamy olejek, natomiast ciało poddajemy masażowi używając dołączonej świecy do masażu. Brzmi świetnie, prawda?


1. URIAGE - woda micelarna 
Cena: 59zł/500ml - miniatura 50ml

Zacznijmy od oczyszczania. Woda micelarna przeznaczona do skóry wrażliwej i naczynkowej bardzo mnie ucieszyła. Jest delikatna, ale dobrze usuwa makijaż i wszelkie inne zanieczyszczenia. Czasami po niektórych micelach moja skóra jest zaczerwieniona i podrażniona, tutaj nie ma miejsca na takie sytuacje. Po myciu nie ma też nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia skóry. Jedyny minus to buteleczka, która jest tak twarda, że nie mogę wyciskać kosmetyku - muszę go wylewać odkręcając zakrętkę. Zdecydowanie jest to kosmetyk po który chętnie sięgnę ponownie.


2. NIVEA - szampon micelarny Nowość :)
Cena: 17,99zł/400ml - produkt pełnowymiarowy 

Ten szampon to nowość, a ja lubię nowości :) Ogólnie szampon prezentuje się przyjemnie dla oka, jest to produkt, który na pewno zwrócił by moją uwagę stojąc na półce w drogerii. No i ta pojemność - aż 400 mlW boxach mogliśmy trafić na dwie wersje: wzmacniający do włosów łamliwych i wrażliwej skóry głowy, oraz oczyszczający do przetłuszczających się włosów i skóry głowy. Do mnie trafił ten drugi, fajnie, bo mam włosy przetłuszczające. Szampon nie zawiera silikonów, parabenów i barwników oraz chroni naturalne pH skóry, a melisa cytrynowa nadaje mu świeżości. Włosy po myciu są puszyste, gładkie i pachnące. Konsystencja dosyć gęsta, ale dobrze się rozprowadza na włosach. Próbowałam używać go bez żadnych dodatków w postaci odżywek i naprawdę daje radę. Nie ma nawet problemów z rozczesywaniem włosów. Jest to drugi produkt, który chętnie kupię ponownie.


3. VICHY - nawilżająca maska mineralna z wodą termalną Vichy
Cena: 10,90zł/12ml - produkt pełnowymiarowy 

Lubię markę Vichy i używam jej na co dzień, dlatego jej obecność w boxie ucieszyła mnie. W nasze ręce mogła trafić jedna z trzech wersji: peelingująca, oczyszczająca lub nawilżająca. Ja załapałam się na nawilżanie. No i fajnie. Moja skóra jest tłusta, ale też potrzebuje pić. Maska ma postać żelu o ciekawym zapachu zielonej herbaty, wody jaśminowej i bambusa. Jest to produkt intensywnie nawilżający, który pozostawia na twarzy tłusty film - nie da się wsmarować, dlatego polecam stosować ją przed snem (co by ludzi nie straszyć za dnia). Taka warstwa na skórze to plus, ponieważ skóra jest zabezpieczona i stopniowo nawadnia się. Już po jednym użyciu zobaczycie różnicę. Skóra staje się promienna, świeża i elastyczna. Maseczka wystarcza na dwie aplikacje.


4. VIANEK - Regenerujący peeling do rąk
Cena 17,99zł/75ml - produkt pełnowymiarowy 

Jako młoda mama często muszę coś myć - a to butelki, a to zabawki - dlatego moje dłonie były ostatnio zniszczone. Tak wiem, powinnam ubierać rękawiczki, ale nie lubię ich. Liczę, że ten produkt będzie moim pomocnikiem w walce z suchymi dłońmi.
Peeling jest czerwony i mega gęsty. Ładnie pachnie i ma całkiem ciekawy skład. Nie jest testowany na zwierzętach, a jego składniki pochodzą z ekologicznych upraw. Jeśli chodzi o działanie to dobrze złuszcza suchą skórę, a na dłoniach pozostawia delikatnie tłustą warstwę ochronną. Na opakowaniu zaleca się używać go 1-2 razy w tygodniu, jednak ja przez pierwszy tydzień używałam go co drugi dzień. Moje dłonie potrzebowały zdecydowanej odbudowy i udało się. Dłonie znów są nawilżone, skóra jest gładka i elastyczna. Warto mieć taki produkt w domu.


5. BIOOLEO - Olej ze Słodkich Migdałów + Olejek z Magnolii
Cena: 64zł/30ml - produkt pełnowymiarowy 

O marce czytałam już nie raz. Ich produkty nie tylko są naturalne i bezpieczne, ale jest to marka nie testująca na zwierzętach, a 1% dochodu ze sprzedaży przeznaczony zostanie na ochronę słoni w Afryce. Czy nie tak powinny działać współczesne marki?
Wracając do kosmetyków. Olej zamknięty jest w szklanej, ciemnej buteleczce. Pipeta umieszczona w nakrętce pozwala na higieniczne i odpowiednie dozowanie olejku - dzięki temu jest bardzo wydajny. Nadaje się do każdego rodzaju skóry - w tym także tłustej i problematycznej. Często na mojej skórze pojawiają się krosty i przebarwienia - olejek radzi sobie z nimi doskonale. Nawilża i regeneruje, szybko się wchłania i nie zapycha. Nie pozostawia na skórze tłustej i wstrętnej warstwy, a jedynie obłędny zapach. Ze względu na zapach i właściwości używam go również do dłoni, które zaczęłam wąchać nałogowo.



6. BOTAME - świeca do masażu z masłem Shea
Cena:  9,99zł/50ml - produkt pełnowymiarowy 


Produkt dostępny był w czterech wersjach zapachowych:  orzeźwiający olejek limetkowy, antyseptyczny olejek bergamotowy, energizujący olejek grejpfrutowy oraz olejek drzewa herbacianego, który w aromaterapii jest jednym z najlepszych składników przeciwwirusowych i przeciwbakteryjnych. Po raz kolejny trafiłam na najlepszą wersję Lime. Oboje z mężem uwielbiamy masaż i korzystamy z niego tak często jak tylko się da - czasem nawet codziennie. Świeca została więc użyta niemal natychmiast. Jest to idealne rozwiązanie dla osób pracujących, zmęczonych po ciężkim dniu, którzy chcą się wieczorem zrelaksować i odpocząć. Tak naprawdę wystarczy zapalić świecę by poczuć się lepiej - już sam aromat wycisza i uspokaja. Ciepły olejek nie jest tłusty, dobrze się wchłania  i świetnie rozprowadza. To chyba najlepszy produkt z tego boxa, dba bowiem nie tylko o ciało, ale i duszę.


Moim zdaniem jest to jedno z lepszych pudełek, które ostatnio mieliśmy okazję testować. Nie jestem pewna czy nie jest nawet lepsze od poprzedniej edycji. Taki rozwój sytuacji jeszcze bardziej nakręca mój apetyt na edycję świąteczną, której nie mogę się już doczekać. Liczę, że powali nas na kolana. 

A co Wy sądzicie o tym boxie? Jakiś kosmetyk szczególnie przypadł Wam do gustu?