Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kosmetyki. Pokaż wszystkie posty
Nowość 2021: kosmetyki naturalne VeGaya w Kontigo. Recenzja: regenerujący krem do twarzy Mak i serum odżywczo-łagodzące do twarzy Ogórek.

02:10

Nowość 2021: kosmetyki naturalne VeGaya w Kontigo. Recenzja: regenerujący krem do twarzy Mak i serum odżywczo-łagodzące do twarzy Ogórek.

Dzisiaj chciałam przedstawić Wam nowa markę VeGaya. Jest to marka własna sklepu Kontigo powstała przy współpracy z firmą Mokosh Cosmetics, producentem naturalnych kosmetyków naturalnych, które z pewnością znacie. Jeśli więc należycie do fanów minimalistycznych i ekologicznych opakowań oraz prostych składów te kosmetyki na pewno warto znać.

VeGaya

VeGaya to wysokiej jakości kosmetyki naturalne do pielęgnacji twarzy i ciała. W ich składach znajdują się ekstrakty roślinne m.in. z pomidora, ogórka, winogrona, maku, róży, jabłka, melisy, nagietka czy kiełków pszenicy. Składniki te działają na ciało niezwykle korzystnie, zapewniają ujędrnienie, regeneracje czy nawilżenie. Substancje użyte w  recepturach pochodzą ze zrównoważonych, lokalnych upraw. Ich wysoka skuteczność została udowodniona w badaniach laboratoryjnych przeprowadzonych przez niezależne laboratorium. 



W ofercie kosmetyków VeGaya znajdziecie:

• nawilżająco-odżywczy krem do twarzy Jabłko,

• regenerujący krem do twarzy anti-pollution Mak,

• wygładzający krem do twarzy anti-aging Róża,

• odżywczo-łagodzące serum do twarzy Ogórek,

• nawilżający żel do mycia twarzy Jabłko,

• oczyszczający olejek do demakijażu anti-aging Mak,

• nawilżający balsam do ciała Winogrono,

• ujędrniający balsam do ciała Pomidor,

• nawilżająco-odżywczy tonik do twarzy Jabłko.

VeGaya


VeGaya
to produkty 
ekologiczne i wegańskie skierowane do świadomych konsumentów. Produkowane są w zakładach czerpiących energię ze źródeł odnawialnych. W kosmetykach nie ma takich składników, jak: SLS, PEG, parabeny, pochodne ropy naftowej czy mikroplastik. 

VeGaya


Regenerujący krem do twarzy anti-pollution Mak,

Opis producenta: Mak chroni skórę przed negatywnym wpływem czynników zewnętrznych, odżywia, nawilża i widocznie poprawia jej kondycję. Krem wspomaga procesy naprawcze naskórka i sprawia, że cera wygląda zdrowo i promiennie.

Wyjątkowe składniki:

specjalny kompleks z soków jabłkowego i brzoskwiniowego oraz ekstraktów z żeń-szenia, pszenicy i jęczmienia - chroni przed zanieczyszczeniami środowiska,

ekstrakt z komórek macierzystych borówki brusznicy - chroni przed negatywnym wpływem promieniowania ekranowego oraz działa antyoksydacyjnie,

ekstrakt z maku - działa na skórę rewitalizująco,

ekstrakt z owsa - nawilża i łagodzi,

oleje winogronowy, słonecznikowy i z kiełków pszenicy - chronią i regenerują,

witamina E - neutralizuje wolne rodniki działając przeciwstarzeniowo.

Krem zamknięty jest w szklanym, ciemnym aptecznym słoiczku umieszczonym w kartonowym pudełeczku. Zarówno słoiczek jak i karton są ekologiczne. Swoim wyglądem bardzo przypominają opakowania marki Mokosh.

Krem ma delikatny, słodki i bardzo przyjemny zapach. Konsystencja jest treściwa, a zarazem lekka. Wchłanianie jest takie sobie, a po aplikacji na skórze pozostaje delikatny film.  

Mam skórę mieszaną skłonną do wszelkich niedoskonałości. Strefa "T" się przetłuszcza, natomiast pozostałe miejsca potrafią się bardzo przesuszać. Krem przy mojej cerze spisuje się bardzo dobrze. Suche miejsca są nawilżone, a tłuste nie przetłuszczają się bardziej. Mam wrażenie, że skóra podczas stosowania kremu odzyskała równowagę. Aby jednak nie przesadzić z nawilżaniem i nie pogorszyć stanu skóry krem stosuję na noc w formie maski. Rano po przebudzeniu skóra jest promienna, elastyczna i wypoczęta. Przy regularnym stosowaniu zauważyłam, że suche miejsca zregenerowały się i już nie sprawiają problemów. 

VeGaya

Odżywczo-łagodzące serum do twarzy Ogórek

Opis producenta: serum zostało stworzone z drogocennych, olejów, w tym zimnotłoczonych, organicznych olejów: z pestek ogórka, z wiesiołka i z marchewki. Dzięki temu skutecznie nawilża i uelastycznia skórę twarzy. Produkt tworzy na skórze ochronną warstwę, działa antyoksydacyjnie i dba o prawidłowy poziom nawilżenia. Pozostawia skórę cudownie miękką i gładką.

Wyjątkowe składniki:

olej z ogórka - działa przeciwstarzeniowo, wygładzająco i wspomaga procesy regeneracji skóry

olej z pestek winogron o wysokiej zawartości kwasów omega-6 - odbudowuje płaszcz hydrolipidowy naskórka, uelastycznia skórę

olej z wiesiołka - działa łagodząco

olej z pestek malin - wspomaga walkę z wolnymi rodnikami

macerat z aloesu - działa kojąco i nawilżająco

Serum podobnie jak krem zapakowane jest w szklane, ekologiczne i minimalistyczne opakowanie. Ma przyjemną konsystencję oraz delikatny, lekko jak by ogórkowy zapach. Tradycyjnie serum dozuje się wygodną  szklaną pipetą. Wchłanianie jest takie sobie, ale w końcu to olejek a po aplikacji na skórze pozostaje delikatny film. 

Serum w dużej mierze oparte jest na olejach, idealnie sprawdzi się więc przy skórze potrzebującej dużej dawki nawilżenia. Chociaż moja cera jest mieszana to są miejsca gdzie bardzo się przesusza i tam serum w połączeniu z kremem spisało się świetnie. Serum stosowałam na zmianę z kremem w miejscach suchych tak by nadmiernie nie obciążyć tłustej strefy. Stosując serum byłam raczej ostrożna tak by nie przesadzić z nawilżaniem. Moja skóra po użyciu odżyła, stała się rozświetlona i świeża. 

VeGaya

Bardzo się cieszę, że powstaje coraz więcej firm, którym leży na sercu dobro środowiska i nas samych. Niestety jedynym minusem takich kosmetyków jest ich wysoka cena. Krem o pojemności 60 ml kosztuje 135,99  zł. Jednak warto to sobie przekalkulować czy nie warto wydać więcej za produkt wysokiej jakości. Produkty marki VeGaya kupić możecie tutaj.

Znacie markę VeGaya? Stosujecie kosmetyki naturalne? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.

Nivea Xmas kalendarz adwentowy 2021 - czy warto wydać na niego 200 zł? Opinia + zdjęcia zawartości

02:01

Nivea Xmas kalendarz adwentowy 2021 - czy warto wydać na niego 200 zł? Opinia + zdjęcia zawartości

Pozostając w temacie kalendarzy adwentowych dzisiaj chciałam pokazać Wam niedrogi kalendarz przegotowany przez markę Nivea. Z pewnością będzie to fajny prezent dla fanów tejże marki i nie tylko.

Kalendarz ma kształt prostokąta i wyglądem przypomina świąteczną chatkę w zimowej scenerii. Jeśli chodzi o wygląd to według mnie jest to jeden z najbardziej świątecznych kalendarzy kosmetycznych na rynku. Myślę, że z powodzeniem mógłby to być kalendarz adwentowy z zabawkami/gadżetami dla dzieciaków. Podczas pisania tego postu wpadłam właśnie na taki pomysł: Logo Nivea zakleję spadającą gwiazdą i użyję kalendarza ponownie. Mój młodszy syn będzie zachwycony gdy w takim zimowym domku znajdzie coś miłego.

Zawartość kalendarza jest dużo bardziej zróżnicowana niż w przypadku kalendarza Avon o którym pisałam tutaj. W środku znajdziemy bowiem nie tylko kosmetyki, ale i akcesoria (gąbeczkę do makijażu, pilniczek, a nawet foremkę do ciastek). Wszystko było by super, gdyby nie te pojemności... Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zawartość zaśmiałam się, że chyba tylko mydło w kostce dali pełnowymiarowe. Po dokładnej analizie zawartości stwierdziłam, że w sumie jest to fajny kalendarz z zawartością odpowiednią na sezon urlopowy. Większość kosmetyków bowiem ma pojemność poniżej 100 ml, czyli odpowiednią by zapakować do walizki lecąc na wakacje. Jest to również fajna opcja by przetestować zawartość.

Poniżej zawartość kalendarza adwentowego Nivea:

1. NIVEA Suflet do ciała z kokosem i olejem monoi. Puszysty Suflet do ciała z drogocennymi perełkami olejku w kremie. Tropikalny zapach i szybkie wchłanianie bez uczucia lepkości.  

2. Nivea, MicellAIR Skin Breathe, Kojący Płyn Micelarny do cery wrażliwej i nadwrażliwej zawiera formułę 3w1 z pantenolem i olejkiem z pestek winogron: efektywnie usuwa makijaż, łagodnie i skutecznie oczyszcza, koi i pomaga redukować 3 oznaki cery wrażliwej: zaczerwienienie, napięcie i suchość. Zawiera wegańską formułę bez składników pochodzenia zwierzęcego. Działa w zgodzie z mikrobiomem Twojej skóry.

3. Nivea Płyn do demakijażu dla wrażliwych oczu, gruntownego czyszczenia z prowitaminą B5. Łagodny zapach, odpowiedni dla kobiet w każdym wieku i wszystkich rodzajów skóry.

4. NIVEA Kremowy żel pod prysznic z olejkiem migdałowym. Delikatnie pachnący z aksamitnie miękką pianką o jedwabisto-kremowej konsystencji. 

5. NIVEA Rich Nourishing Odżywcze mleczko do ciała jest wypełnione głęboko nawilżającym serum, naturalnym olejkiem migdałowym i witaminą E. Skóra jest dobrze chroniona przed wysuszeniem, utrata wody jest zmniejszona, a poziom nawilżenia skóry zwiększony.


6. NIVEA Szampon nadający objętość z ekstraktem z bambusa. Odżywia cienkie włosy nie obciążając ich, nadając im wyraźnie większą objętość. Dzięki optymalnym pH szampon jest łagodny dla włosów i skóry głowy. Szampon nadaje objętości, delikatnie oczyszcza skórę głowy oraz ułatwia rozczesywanie.

7. NIVEA Lekki i świeży krem BB, 5 w 1, nadaje się do skóry mieszanej i normalnej czyli jest idealny dla mnie. Zawiera ekstrakt z magnolii, a dzięki antybakteryjnej formule skutecznie zapobiega zanieczyszczeniom. Nie zatyka porów. Tolerancja dla skóry została potwierdzona dermatologicznie. 

8. NIVEA Antyperspirant w kulce Original Care z esencją pielęgnacyjną i 48-godzinną skuteczną ochroną przed nieprzyjemnym zapachem ciała. Jednocześnie dzięki aktywnej dla skóry formule z kompleksem pielęgnacyjnym Nivea jest wyjątkowo łagodny dla skóry i rozpieszcza zmysły swoim łagodnym zapachem. Nawet po goleniu nie ma nieprzyjemnego pieczenia, ponieważ formuła nie zawiera alkoholu.

9. NIVEA delikatny krem do rąk – bogaty w składniki krem do skóry dla długotrwałych, gładkich dłoni. Zapewnia zadbane, gładkie dłonie i skórki przy paznokciach. Dzięki naturalnemu olejkowi z makadamii i kwiatowi lotosu pielęgnuje zarówno dłonie, jak i skórki przy paznokciach.

10. NIVEA Good Morning Fresh Skin maska na twarz w opakowaniu. Odświeżająca maska do pielęgnacji twarzy rozpieszcza skórę, odpowiednia do pielęgnacji skóry normalnej i mieszanej. Zawiera aloes i witaminę E.

11. Nivea Care Intensive krem pielęgnacyjny do ciała i twarzy. Krem nawilżający z lekkimi hydrowoskami o szybkim wchłanianiu.

12. NIVEA Soft intensywnie nawilżający krem z olejkiem jojoba oraz witaminą E do codziennej pielęgnacji.

13. NIVEA Natural Balance regenerujący krem na noc. Krem nawilżający z ekologicznym olejkiem arganowym, olejek jojoba i migdałowy. Do każdego rodzaju skóry. Dzięki swoim regenerującym właściwościom krem na noc zapewnia wypoczęty wygląd skóry i jędrność następnego ranka.

14. NIVEA mydło w kostce kokos i olejek migdałowy. Pielęgnująca formuła z cennym olejkiem migdałowym delikatnie myje i rozpieszcza skórę, pozostawiając na niej lekki, świeży zapach kokosa.

15. Świąteczna foremka

16. NIVEA Legendarny krem Nivea w limitowanej kolekcji z tęczową flagą

17. Pilniczek do paznokci,

18. Szczoteczka do paznokci,

19. Woreczek do przechowywania mydła,


20. NIVEA Nawilżający żel-krem z organiczną wodą różaną i kwasem hialuronowym jest dedykowany do każdego typu skóry, także do skóry wrażliwej. Zapewnia natychmiastowe 24h nawilżenie i wygładza skórę. Sprawia, że skóra staje się naturalnie promienna i rozświetlona. Łatwo rozprowadza się na skórze. Nie pozostawia uczucia lepkości.

21. Beauty Blender Gąbka do makijażu,

22. Silikonowe gumki do włosów 2 szt,

23. Labello Hydro Care balsam do ust. Balsam do ust Labello Hydro Care intensywnie i długotrwale nawilża usta. Szybko się wchłania i nie pozostawia uczucia lepkości. Pozostawia usta gładkie i miękkie. 

24. Labello Lip Scrub Figa + orzech kokosowy z witaminą E. Pielęgnacja ust z cząsteczkami Scrub, naturalne pochodzenie drobinek (ze skrobi kukurydzianej). Delikatnie wygładza usta i pozostawia bezbarwny lakier pielęgnacyjny dla gładkich ust.


Na koniec chciałam zwrócić uwagę na dostępne dwie wersje kalendarza Nivea. Przeglądając Internet natkniecie się na oferty w różnych cenach. Radzę nie sugerować się tylko ceną, a zawartością, aby uniknąć rozczarowania.

Podsumowując: Trzeba przyznać, że kalendarz jest bardzo świąteczny i ładnie prezentuje się stojąc na toaletce czy komodzie, a nawet pod choinką - czyli wszędzie tam gdzie go ustawicie. Jego zawartość jest zróżnicowana, oprócz kosmetyków znajdziemy w nim również akcesoria. Chociaż kosmetyki są w większości w rozmiarach podróżnych to dla mnie jest to jednak plusem - przy takich ilościach kosmetyków jakie mam takie miniaturki szybko się zużywa. Niestety minusem jest aktualna cena ok.200-300 zł, ja kupiłam swój jeszcze przed sezonem świątecznym i zapłaciłam za niego ok.130 zł. Nie wiem czy bym się na niego zdecydowała przy cenie 300 zł, natomiast myślę, że 200 zł jest ceną do przyjęcia. 

Co sądzicie o kalendarzu adwentowym od Nivea? Używacie kosmetyków tej marki?

Venita farby ziołowe do włosów 100 % natural

15:45

Venita farby ziołowe do włosów 100 % natural

Swoją przygodę z farbowaniem włosów rozpoczęłam jakieś 15 lat temu kiedy zaczęły pojawiać się u mnie pierwsze siwe włosy. Co prawda były to pojedyncze egzemplarze, ale na moich prawie czarnych włosach było je naprawdę widać. Od tamtej pory farbuję włosy nieprzerwanie. Myślę, że zdążyłam już sprawdzić większość farb dostępnych na rynku. Ostatnio dzięki portalowi urodaizdrowie.pl miałam okazję przetestować zestaw kosmetyków firmy Venita w tym ziołową farbę do włosów. 

Venita, farby ziołowe do włosów 100 % Natural

Naturalne zioła, tradycyjnie wykorzystywane w ajurwedyjskiej medycynie i filozofii zdrowego życia mają moc pochodzącą z głębi natury. Wolne od jakichkolwiek dodatków chemicznych, oddają nam to co najcenniejsze:

• długotrwały efekt z naturalną, niewidoczną linią odrostu

• optymalnie pokrywają siwe włosy

• możliwość łączenia składników dla uzyskania indywidualnego koloru

• pogrubiają włosy i zwiększają ich objętość

• nie zawierają syntetycznych barwników

• odpowiednie dla osób z wrażliwą skórą

• polecane dla VEGAN!

Dodam jeszcze, że marka VENITA to nie tylko farby do włosów ale również szampony do włosów, henny, kremy do rąk, kosmetyki pielęgnacyjne.

W opakowaniu znajdziemy: 2 saszetki z proszkiem koloryzującym (2×50 g), rękawiczki ochronne, instrukcje oraz foliowy czepek.



Farby Venita dostępne są w kolorach: czarna czekolada, brąz, henna, czerń indygo, orzechowy brąz, kasztanowy brąz oraz miedziany blond. Każda z nich oparta jest na jednym z ziół, bądź na ich kombinacji. Uzupełnieniem kolekcji farb jest odżywka o neutralnym kolorze.

STOSOWANIE:

Starannie wymieszaj zioła z wodą do uzyskania jednolitej, kremowej konsystencji – bez grudek.

Umyj włosy zwykłym szamponem (bez silikonów).

Przed nałożeniem ziół na włosy, sprawdź czy temperatura masy jest wygodna dla skóry. Zbyt wysoką temperaturę obniż, a zbyt niską podnieś. Po uzyskaniu stosownej dla skóry temperatury, ziołową masę równomiernie nałóż na umyte wilgotne lub suche włosy, od nasady po końcówki, pasmo po paśmie.

Po nałożeniu ziół, nakryj głowę czepkiem i zawiń ręcznikiem dla utrzymania ciepła.

Intensywność uzyskanej barwy uzależniona jest od utrzymania stosownie wysokiej temperatury i czasu działania na włosy.

CZAS DZIAŁANIA:

W przypadku mojej farby 3.0 Czarna Czekolada – od 30 minut do 2 godzin

Po upływie określonego czasu spłucz skrupulatnie włosy ciepłą woda (nie używaj szamponu i odżywki). Wysusz i ułóż włosy tak jak lubisz. Nie myj włosów poprzez kolejne 48 godzin, gdyż w tym czasie na włosach tworzy się naturalny kolor. Nie dotyczy farby Neutral (Senna/Cassia). Pamiętaj, iż finalny kolor może być nieco inny niż ten uzyskany bezpośrednio po farbowaniu. Przyznam się Wam, że właśnie tego efektu się bałam.

MOJA OPINIA:

Lubię kosmetyki naturalne, więc bardzo się ucieszyłam kiedy otrzymałam farbę Venita do testów. Byłam jej bardzo ciekawa, jednak pierwsza wątpliwość pojawiła się już podczas przygotowywania mieszanki. Wsypałam proszek do kubeczka i nie wiedziałam ile wody mam dokładnie dodać. Dolewałam więc stopniowo małe ilości, ciągle mieszając. Na szczęście proszek bardzo dobrze się łączy z wodą i z łatwością uzyskałam kremową konsystencję. 


Kolejna rzecz jaka mnie zaniepokoiła to kolor mieszanki i jej zapach po przygotowaniu. Według mnie spokojnie można nazwać ją Shrek - farba jest bowiem zgniłozielona i pachnie skoszonym zielskiem. Bałam się, że moje włosy będą miały dziwny kolor, a moja skóra zostanie zafarbowana, dlatego zanim nałożyłam farbę na włosy dobrze nakremowałam twarz i szyję. Tak na wypadek ewentualnego zafarbowania. Na szczęście mieszanka jest gęsta i nie spływa z włosów, wygodnie się ją nakłada i dzięki temu nie dotknęłam farbą skóry. 

Z racji moich siwych włosów trzymałam farbę 2 godziny. Niestety krycie było średnie. Niby włosy nie były już siwe, ale kolor był marny. Myślę, że farba świetnie nadaje się do odświeżenia koloru niestety przy siwych włosach, aby uzyskać dobre krycie musiałbym pewnie powtórzyć farbowanie. 

Plusem niewątpliwie jest fakt, że włosy po użyciu farby są przyjemne w dotyku i gładkie, zupełnie inne niż w przypadku chemicznych farb. Ten fakt sprawił, że dałam farbie drugą szansę i zafarbowałam włosy z ledwo widocznym odrostem. Muszę przyznać, że efekt był dużo lepszy niż poprzednio. 

Jeśli zależy Wam na naturalnej farbie i odświeżeniu koloru to ta farba niewątpliwie będzie świetna. Jeśli jednak macie siwe włosy i odrost jest już znaczny to krycie nie będzie wystarczające i wtedy trzeba wykonać dodatkowe farbowanie. 

Używacie tego typu farb? Co o nich sądzicie?


Mixa Hyalurogel, Krem intensywnie nawilżający dla skóry wrażliwej, normalnej i odwodnionej - działa czy może jednak nie?

06:41

Mixa Hyalurogel, Krem intensywnie nawilżający dla skóry wrażliwej, normalnej i odwodnionej - działa czy może jednak nie?

Mam skórę mieszaną ze skłonnością do niedoskonałości. Przez większość życia zapominałam więc o odpowiednim nawilżeniu skóry, skupiając się na walce z wypryskami czy przebarwieniami.  Jednak od kilku lat zmieniło się to zdecydowanie i teraz sięgam głównie po kosmetyki nawilżające. Stało się tak w momencie kiedy na mojej skórze zaczęły być widoczne suche skórki, a makijaż przestał wyglądać dobrze. Jednym z kremów, które ostatnio stosowałam jest Mixa Hyalurogel, Krem intensywnie nawilżający dla skóry wrażliwej, normalnej i odwodnionej.

Mixa Hyalurogel, Krem intensywnie nawilżający dla skóry wrażliwej, normalnej i odwodnionej - działa czy może jednak nie?

Marka Mixa kojarzy mi się głównie z kosmetykami myjącymi dla dzieci. Moje chłopaki mają AZS i przewinęły się u nas kosmetyki właśnie tej marki. Jej cechą charakterystyczną są białe lub przeźroczyste opakowania z łososiowym logo, których kształt jest taki sam dla danego rodzaju produktu. Taki minimalistyczny design sprawia, że wyglądają jak profesjonalne kosmetyki apteczne. 

Nasz krem otrzymujemy zapakowany w biały kartonik, wewnątrz, którego znajduje się szklany słoiczek o pojemności 50 ml. Szkło jest solidne, przeźroczyste i biały krem naprawdę dobrze w nim wygląda. Zamknięcie to tradycyjna plastikowa zakrętka. Będąc przy opakowaniu znowu sobie ponarzekam, że dlaczego słoiczek, a nie pompka... Konsystencja kremu jest na tyle lekka i rzadka, że spokojnie można było użyć opakowania z pompką zamiast umieszczać krem w słoiczku. Niestety tak już jest, że większość kremów zapakowana jest w słoiczek. Jak wspomniałam krem ma lekką jak by żelowo - kremową konsystencję, która jest bardzo przyjemna i szybko się wchłania. Na skórze po nałożeniu pozostaje lekka warstwa ochronna, który dodaje skórze blasku. Nie jest ona klejąca, ale raczej aksamitna, nadaje się pod makijaż, ponieważ nie "roluje" się. Na szczęście krem nawet przy mojej problematycznej skórze nie zapchał porów, nie spowodował nadmiernego przetłuszczenia czy powstania nowych niedoskonałości. 


Mixa Hyalurogel, Krem intensywnie nawilżający dla skóry wrażliwej, normalnej i odwodnionej - działa czy może jednak nie?

Zapach jest delikatny, taki "kremowy", ale jak by z nutką świeżości. Jak dla mnie jest nieco zbyt intensywny. Po aplikacji utrzymuje się przez chwilę, potem jest zupełnie niewyczuwalny. Bardzo nie lubię kiedy kosmetyki do twarzy intensywnie pachną, jest to dla mnie męczące. Zdecydowanie wolę te, które są ledwo wyczuwalne. Wydajność kremu zależy tak naprawdę od nas i tego ile produktu nakładamy na twarz. Stosując krem na dzień nakładam cienką warstwę, jednak czasem nakładam go na noc i wtedy już sobie nie żałuję, a to co mi ewentualnie zbywa wklepuję w dłonie. Przy takim stosowaniu krem wystarczył mi na miesiąc. Przy jego aktualnej cenie ok. 20 zł można sobie na to pozwolić.

Podsumowując krem sprawił, że moje suche skórki zniknęły, a wiotczejąca, szara skóra nabrała blasku. Napięcie, swędzenie ustąpiło i spokojnie mogę powiedzieć, że ten krem działa jak kompres dla przesuszonej skóry. Powiedziałabym nawet, że ma działanie lekko chłodzące. Myślę, że idealnie sprawdzi się latem. Krem nie zapycha nawet problematycznej cery, nie alergizuje, nie powoduje zaczerwienienia, swędzenia. Bardzo fajny krem za nieduże pieniądze.

Znacie ten krem? Jakie jest Wasze zdanie o nim?

 




Kojący żel aloesowy Be Beauty z Biedronki - czy dorównuje światowym liderom?

11:01

Kojący żel aloesowy Be Beauty z Biedronki - czy dorównuje światowym liderom?

Miniony rok nie był łatwy. Pandemia częściowo zamknęła nas w domu oraz zmieniła nasze codzienne przyzwyczajenia i nawyki. Jednym z nich jest dezynfekcja i częste mycie dłoni. Niestety przez to moja skóra się przesuszyła i potrzebowała dobrego nawilżenia, więc jak tylko zobaczyłam żel aloesowy i to 99% w Biedronce to od razu go kupiłam. 

żel aloesowy z biedronki

Dla niewtajemniczonych dodam tylko, że Be Beauty to marka własna sieci Biedronka. Czasami wśród kosmetyków trafiają się buble, ale są wśród nich takie, które naprawdę warto polecić. Chociażby ze względu na niższą cenę od ich markowych odpowiedników 

Wróćmy do naszego aloesu. Żel Be Beauty zamknięty jest w zielonej, przeźroczystej butelce o pojemności 200 ml. Kształtem przypomina liść aloesu i jest łudząco podobny do innego myślę, że kultowego już żelu marki Holika Holika. W składzie oba produkty mają aloes na pierwszym miejscu, ale na tym ich podobieństwa się kończą. Warto wspomnieć, że produkt jest Vegan Friendly, więc z powodzeniem mogą sięgnąć po niego weganie. Niestety żel z Biedronki zawiera składniki, które mogą powodować reakcje alergiczne. Na szczęście u nas nie wystąpiły, a stosowały go od czasu do czasu również moje chłopaki z AZS. 

żel aloesowy z biedronki

Żel ma lekką konsystencję i przyjemny, delikatny zapach. Przeglądając internet natknęłam się na opinie mówiące o tym, że śmierdzi. Myślę, że bardziej chodzi o to, że ma specyficzny zapach. Plusem żelu jest wchłanianie, które jest bardzo szybkie. Przy pierwszej aplikacji syn wylał mi dosyć sporo produktu na dłoń i byłam w szoku, że tak szybko się wchłonął pozostawiając delikatny, ale nie klejący film. Bardzo mi się to spodobało. W kremach do rąk wchłanianie trwa dużo dłużej, a i ręce pozostają często śliskie i klejące. Bardzo tego nie lubię, bo utrudnia mi to pracę. 

żel aloesowy z biedronki

Aloes idealnie sprawdzi się w pielęgnacji całego ciała, a także włosów. Ja stosowałam go głównie na suche dłonie i końcówki włosów pozostawiając go na nich przez około pół godziny tuż przed myciem. Natomiast pozostali członkowie rodziny stosowali żel praktycznie do całego ciała. Jednak było to raczej stosowanie od czasu do czasu, a nie codziennie. Na pewno produkt fajnie się sprawdzi podczas upałów przynosząc ulgę poparzonej skórze. Na podstawię naszych doświadczeń mogę powiedzieć, że  przynosi ukojenie suchej i swędzącej skórze. Nie wywołuje alergii i nadaje się dla całej rodziny. Jeśli będę miała okazję to z pewnością kupię go ponownie. 

Żel w cenie standardowej (14,99 zł) jest kilka złotych tańszy od żeli innych znanych marek. Jednak warto szukać promocji. Czasami można trafić na niezłą okazję. W kosmetykach Be Beauty fajne jest to, że można je kupić w sklepach Biedronki na terenie całego kraju. 

Na koniec dobra rada: podczas zakupów chociażby w internecie warto porównać sobie pojemność opakowania i zawartość aloesu w produkcie. Może się okazać, że pojemność jednego produktu to 250 ml, a drugi ma tylko 200 ml dlatego jest tańszy. Tak samo bywa z zawartością aloesu, w jednym produkcie będzie go 99%, a w innym np. 95%. 

żel aloesowy z biedronki

Stosujecie żele aloesowe? Macie swój ulubiony? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.

BeGlossy "Sweater Weather" - zawartość pudełka + test kosmetyków

03:07

BeGlossy "Sweater Weather" - zawartość pudełka + test kosmetyków

Jesień już dawno odeszła w niepamięć, a wyjątkowo w tym roku za oknem zapanowała prawdziwa zima. Nie wiem czy u Was też, ale u mnie temperatura spadła sporo poniżej zera. Ostatnia taka zima była chyba 4 lata temu. Klimat idealny by zarzucić ciepły sweterek, a tak się składa, że październikowe pudełeczko BeGlossy idealnie wpasowało się do tej aury. Grafika na kartoniku wygląda bowiem jak ciepły sweterek, a hasło przewodnie brzmi "Sweater Weather" - według mnie kompozycja idealna na zimę. 

beglossy październik

W pudełku znalazło się 7 produktów, z tego 6 w wersji pełnowymiarowej, jedna próbka i słodki prezent. 


AA Super Fruits & Herbs - peeling do mycia ciała

Fakt, że moja skóra jest problematyczna sprawia, że uwielbiam peelingi. Zarówno te do ciała jak i twarzy, dlatego obecność tego produktu ucieszyła mnie. Peeling to nic innego jak żel z drobinkami peelingującymi. Ładnie wygląda, a zapach jest słodki i owocowy czyli to co lubię najbardziej. Nie jest to jakiś super zaawansowany produkt, ale na co dzień będzie jak znalazł. 

aa peeling

Skarb Matki - żel do mycia rąk

Mój młodszy syn od razu wiedział, że to kosmetyk dla niego. Nie musiałam mu nic mówić i już od pierwszego "spotkania" przeszedł do testowania. Niewątpliwie plusem produktu jest wygodne i ładne opakowanie, które spodoba się najmłodszym i zachęci do używania. Żel posiada delikaty zapach, ale jest w nim dosyć mocno wyczuwalny zapach alkoholu. W końcu produkt posiada go w stężeniu ponad 60%. Na szczęście skóra po użyciu nie jest wysuszona, a to dla mnie ważne. Skóra dziecka jest bowiem bardzo delikatna i o wysuszenie jej nie trudno. Niewątpliwie jest to produkt, który każdy powinien mieć pod ręką, ale bardziej jest on dla dorosłych i dużych dzieci. Chodzi mi bowiem o zawartość alkoholu, który podczas aplikacji może szczypać i powodować dyskomfort. O ile mi to nie przeszkadza, mój czterolatek bardzo tego nie lubi i wcale mu się nie dziwię. Ostatecznie więc wzięłam żel dla siebie, a syn dostał żel bez alkoholu. Nie zapominajmy, że żelu używamy w wyjątkowych okolicznościach, a podstawową walką z wirusami jest po prostu dokładne mycie rąk.

skarb matki żel antybakteryjny


Botanic Skinfood - multifunkcyjny krem do twarzy i ciała

Krem zawiera aż 98% składników naturalnych, w tym składniki superfoods. Przeznaczony jest do twarzy i ciała, ale ja jestem chyba starej daty i wolę rozgraniczać produkty, a może wynika to z tego, że moja skóra na twarzy jest tłusta, a na ciele sucha. W każdym bądź razie nie stosuję tych samych kosmetyków do różnych części ciała, dla mnie inny krem jest do twarzy, a inny do ciała. 

Wracając do kremu to zamknięty jest w czarnej tubie delikatnie ozdobionej aplikacją liścia i porzeczki. Prezentuje się bardzo elegancko. Tuba zamknięta jest czarną, "kanciastą" zakrętką, która pasuje do całości i jest wygodna w użyciu, ponieważ nie ślizga się podczas "kręcenia". Zapach jest przyjemny słodki i owocowy, przypomina zapach porzeczki. Konsystencja jest tłusta, ale lekka i szybko się wchłania pozostawiając delikatny film na skórze. Tak jak producent zapewnia dobrze sprawdza się w miejscach suchych takich jak kolana czy łokcie, ale na suche pięty to już się nie nadaje. Produkt jest wydajny i taka mała tubka 50 ml starcza na więcej niż się może wydawać. 

Botanic Skinfood multifunkcyjny krem


Nivea - peeling do ust w sztyfcie

Staram się peelingować usta systematycznie. Używam do tego celu różnych produktów i spośród nich forma sztyftu jest chyba najwygodniejszym sposobem aplikacji. Drobinki ukryte w szmince są delikatne i dobrze się rozpuszczają. Usta po aplikacji są gładkie i miękkie. Zdecydowanie mniej się wysuszają. Jednak nie za działanie pokochałam ten produkt, a za jego cudowny zapach. Taka mieszanka ogórka i aloesu. Dla mnie bomba. Moim chłopakom też spodobał się ten zapach, więc mąż i starszy syn też mają i używają.  

Nivea peeling do ust

Nivea peeling do ust


Pierre Rene - błyszczyk do ust COVER GLOSS

Błyszczyków nie używam na co dzień, bo wolę matowe wykończenie ust. Jednak zdarza mi się "zabłysnąć". Jeśli szukacie dobrze kryjącego produktu, dającego intensywny kolor to ten błyszczyk będzie idealny. Konsystencja jest treściwa i bardzo dobrze kryje, a kolor jest intensywny. Dobrze się rozprowadza, nie skleja, nie grudkuje po wyschnięciu. Usta po nałożeniu stają się mega gładkie i błyszczące. Szkoda tylko, że nie trafił mi się jakiś nudziak.

Pierre Rene błyszczyk do ust COVER GLOSS

Pierre Rene błyszczyk do ust COVER GLOSS

Shehand - maseczka do paznokci i skórek

Fajny produkt, którego byłam bardzo ciekawa. Niestety produkt okazał się totalnym bublem. Po nałożeniu na palce nakładki w ogóle nie przylegały i ciągle się zsuwały. Nie byłam w stanie nic robić, bo musiałam trzymać dłonie z palcami skierowanymi w górę. Wytrzymałam tak może 10-15 minut i wyrzuciłam nakładki do kosza. Myślę, że producent powinien pomyśleć o tym, żeby maseczka miała postać rękawiczek, nakładek zakończonych gumeczką lub przynajmniej dostępnych w różnych rozmiarach (w tym dla mniejszych dłoni). Ten rozmiar uniwersalny to mam wrażenie jest przeznaczony dla męskich dłoni. Szkoda.

Shehand maseczka do paznokci i skórek

Shehand maseczka do paznokci i skórek


W boxie znalazły się również dwa prezenty. Maska intensywnie regenerująca do włosów od Biovax Botanic oraz miętowa czekolada deserowa Chocolissimo. Serię Botanic bardzo lubię, a maskę znałam już wcześniej. Jest to maska intensywnie regenerująca przeznaczona do włosów takich jak moje - potrzebujących wzmocnienia i odbudowy. Jej skład jest w 97% naturalny. Zapach może nie jest moim ulubieńcem, ale samo działanie jest na plus. Co do czekolady to trafiła mi się miętowa, niestety nie przepadam za takim smakiem. Na szczęście mojej mamie sprawiła wiele przyjemności.


Biovax Botanic


Ogólnie zawartość ciekawa i różnorodna. Mamy tu peeling i krem do ciała, żel antybakteryjny, peeling i błyszczyk do ust, oraz maseczkę do paznokci i skórek. Niestety nie znalazł się wśród nich produkt, który wywołał u mnie zaskoczenie i przerósł by moje oczekiwania. Na szczęście kosmetyki, które się tu znalazły nie zmarnowały się, bo używam ich na co dzień. Dla mnie jest to zawartość lepsza niż np. szampon i odżywka do włosów. Szkoda tylko, że maseczka okazała w moim wypadku bublem, bo bardzo byłam jej ciekawa. 

A jak Wam spodobała się ta zawartość? Może używacie, któregoś z tych kosmetyków na co dzień? 


Szampon w kostce - czy działa? Jak go używać? Plus mój ulubieniec Biovax malina moroszka

14:29

Szampon w kostce - czy działa? Jak go używać? Plus mój ulubieniec Biovax malina moroszka

Szampon w kostce to nietypowa forma kosmetyku, która w ostatnim czasie zyskuje na popularności. Ma to z pewnością związek z coraz większym zainteresowaniem nurtem zero waste i less waste. Sama również wykorzystuję szampon w kostce ograniczając tym samym produkcje plastikowych opakowań. Zastanawiasz się jak go używać i czy szampon będzie odpowiedni do Twoich włosów? Czym różni się szampon w kostce od mydła do włosów? Na te i inne pytania odpowiedzi znajdziecie poniżej. 



Czym jest i co zawiera szampon w kostce?

Szampon w kostce to nic innego jak zwykły szampon w formie stałej. Oba produkty działają tak samo - oczyszczają włosy i skórę głowy, a także pielęgnują. Wszystko zależy od dodanych składników aktywnych. Warto zwrócić uwagę, że szampon w kostce jest bardziej ekologicznym rozwiązaniem niż jego płynny odpowiednik. Taką kostkę możecie kupić luzem czy zapakowaną w papierowe opakowanie. Nie generujemy więc plastikowych odpadów.

Bazą myjąca w szamponach w kostce najczęściej są detergenty myjące Sodium Cocoyl Isethionate, Decyl Glucoside, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Sodium Lauryl Sulfate. Znajdziemy w nich również składniki nawilżające i odżywcze np. pantenol, masła, oleje, ekstrakty roślinne czy glinki mineralne.

Czy szampon w kostce to mydło do włosów w kostce?

Z pozoru mogłoby się wydawać, że to ten sam produkt. Jednak różnica między nimi jest znacząca, choć nie widoczna na pierwszy rzut oka. Różnią się bowiem składem, oraz pH. 

Szampon w kostce posiada kwaśne pH, czyli zbliżone do pH skóry głowy. Włosy po umyciu dobrze się układają, są gładkie i błyszczące. Nie wymagają już dodatkowych zabiegów.

Natomiast mydło do włosów ma odczyn zasadowy, który zmienia oczyn pH skóry głowy, dlatego po myciu potrzebne będzie jej zakwaszenie. Włosy po myciu są szorstkie, matowe i porowate, więc po myciu trzeba je spłukać np. popularną płukanką z octu jabłkowego (z powodzeniem wykonasz ją sama w domu). Długotrwałe stosowanie mydła może prowadzić do przesuszenia skóry głowy, a nawet łupieżu.

Jeśli zastanawiasz się, który z nich wybrać polecam na początek szampon w kostce. Jest łatwy w użyciu i bezpieczny dla włosów. Nie wymaga stosowania dodatkowo płukanki zakwaszającej. 

Wady i zalety szamponów w kostce

Zacznę może od zalet, bo ich jest zdecydowanie więcej:

  • produkt ukierunkowany na ekologię - nie tylko  mydło może być produktem naturalnym (biodegradowalnym), ale również jego opakowanie. Przeważnie jest tekturowe, czasem metalowe, ale możemy kupić sam produkt bez opakowania,
  • zajmuje dużo mniej miejsca niż tradycyjna plastikowa butelka oraz nie stwarza ryzyka wylania - idealnie nadaje się w podróż,
  • bardzo wydajny, dobrze się pieni, (jedna kostka może wystarczyć nawet na 50 myć),
  • łatwe stosowanie,
  • nie generuje odpadów - wykorzystujesz go do samego końca. Tu na pewno nic się nie zmarnuje.
  • nie zawiera mydła, oraz ma naturalny i prostu skład - nie zawiera np.SLS, SLES, parabenów,
Wady szamponu w kostce:
  • dostępność - niestety ciężko kupić go w sklepach stacjonarnych, dużo większy wybór oferują sklepy internetowe,
  • wysoka cena produktu - szampon w tradycyjnej postaci kupimy już za ok. 10 zł, ceny szamponów w kostce zaczynają się od ok. 20zł. Warto więc polować na promocje,
  • wymaga odpowiedniego przechowywania - kostkę należy osuszyć po każdym myciu i przechowywać z dala od wody, 
Jak stosować szampon w kostce?

Popularne są trzy metody:
  • tzw. metoda kubeczkowa - całą kostkę lub jej część potrzebną na jedno mycie zanurzamy w kubeczku z ciepłą wodą. Wody do kubeczka dajemy tyle ile będzie nam potrzebne na jedno mycie, ilość tą trzeba dopasować do siebie i swoich włosów.  Potrząsamy do uzyskania piany, to znak, że nasz szampon jest gotowy do użycia. Jeśli wrzuciłyście całą kostkę, teraz należy ją wyjąć i odłożyć do wyschnięcia. Przygotowaną mieszanką myjemy skórę głowy, polewając powstałym szamponem i masując do wytworzenia piany. Zaletą tej metody jest możliwość dodania do szamponu różnych substancji pielęgnujących,
  • spienianie kostki w dłoniach - osobiście tą metodę lubię najbardziej (nie chce mi się bawić z kubeczkiem). Pocieram zmoczoną kostkę w dłoniach, aż do wytworzenia piany i stopniowo przenoszę ją na skórę głowy. Gdy wytworzę odpowiednią ilość piany, by pokryć całą głowę przystępuję do masażu. 
  • pocieranie kostką włosów - moczymy włosy i przesuwamy kostką po skórze i u nasady włosów. Dokładnie jak podczas mycia ciała mydłem. Nasze włosy nie lubią tarcia, stąd ta metoda jest najmniej polecana.
Jak przechowywać szampon w kostce?

Warto pamiętać, że szampon w kostce wymaga odpowiedniego przechowywania. Po każdym użyciu kostkę należy odłożyć do wyschnięcia. Może być to mydelniczka lub małe pudełeczko. Ważne by kostka nie leżała w miejscu mokrym czy bardzo wilgotnym. Stały kontakt z wodą powoduje rozmaczanie kostki i wymywanie szamponu. 

Jak widzisz szampon w kostce to nic skomplikowanego. Jeśli zastanawiasz się teraz jaki wybrać, to może sprawdź moją propozycję:

Biovax malina moroszka + olej z róży

Ostatnio przypadły mi do gustu produkty Biovax z serii Botanic. Nie wiem jak to się stało, ale nagle w moich zbiorach pojawiło się dużo kosmetyków z tej serii. Wyrosły dosłownie jak grzyby po deszczu. Ostatnio pisałam o suchym szamponie, a dzisiaj chciałam podzielić się z Wami opinią na temat szamponu w kostce Malina moroszka z olejem z róży. 


Skład szamponu jest w 100% wegański, a większość składników jest pochodzenia naturalnego i posiada certyfikat ECOCERT. Skład nie jest zły, nie zawiera substancji szkodliwych, za to bogaty jest w ekstrakty roślinne. Warto wspomnieć, że opakowania wolne są od plastiku.



Malina moroszka posiada właściwości nawilżające włosy. Zawiera witaminy A, E i C,  dzięki którym stymuluje włosy i wzmacnia ich wzrost. Baicapil poprawia kondycje meszków włosowych, stymulując wzrost włosów. Zawarty w składzie skrzyp polny poprawia kondycję włosów, wzmacniając je. Aloes natomiast odżywia i nawilża. Niestety szampony mają ze skórą i włosami krótki kontakt, więc substancje pozytywne nie mają czasu się wchłonąć. 

Co ważne, szampon Biovax nie jest mydłem tylko szamponem, nie wymaga więc stosowania płukanek. Zapach szamponu jest bardzo trwały, delikatny i przyjemny. Według mnie jest to zapach owocowo - kwiatowy (zdecydowanie czuć maliny i róże). W pudełeczku pachnie delikatnie, ale już podczas mycia jest zdecydowanie intensywniejszy. 
Kostka jest spora (82g), poręczna i dobrze leży w dłoni. Nadaje się więc idealnie do mycia metodą spieniania w dłoni. Szampon dobrze się pieni, nie ma problemu z wypłukaniem go z włosów. Włosy po użyciu są miękkie, błyszczące i puszyste. Czuć, ze są oczyszczone, mniej się przetłuszczają niż po użyciu szamponu w tradycyjnej postaci. Po użyciu nie musze stosować odżywki, bo włosy dobrze się rozczesują i układają. 

Cena standardowa szamponu to ok.20 zł, jednak na promocji możemy kupić go nawet za połowę tej ceny. Jak dla mnie szampon, który warto sprawdzić. 



A co Wy sądzicie o szamponach w kostce? Znacie? Stosujecie? Czy unikacie tego typu produktów i wolicie klasyczną wersję?


Be Glossy Coral Essence - zawartość pudełka + test kosmetyków

09:19

Be Glossy Coral Essence - zawartość pudełka + test kosmetyków


Coral Essence BeGlossy wrzesień 2020

Jesień trwa w najlepsze, w kalendarzu mamy już drugą połowę listopada. Za oknem jednak tego nie widać. Nie wiem jak u Was, ale u mnie jest ładne słoneczko i 15 stopni w cieniu. Jak na tę porę roku bardzo przyjemnie. Idealnie do tej aury pasuje wrześniowe pudełko BeGlossy "Coral Essence". Zawartość pudełeczka została już dokładnie sprawdzona, więc pojawia się na blogu.

Muszę przyznać, że pudełeczko w tym miesiącu jest fajnie zgrane kolorystycznie. Wewnątrz znajdziemy 7 kosmetyków, w tym aż 6 jest pełnowymiarowych oraz jedna miniaturka. Zdecydowanie zawartość tego boxa dużo bardziej przypadła mi do gustu niż wersja z poprzedniego miesiąca, którą możecie zobaczyć tutaj.




1. AA Super Fruits&Herbs - żel do mycia ciała dynia i jaśmin, produkt pełnowymiarowy


Ten produkt to hit tego pudełka i spodobał mi się już "od pierwszego spojrzenia". Ma ładne opakowanie i kolor, wszystko dopełnia przyjemny zapach. Taki nie do końca określony, (nie wiem czym pachnie, ale jaśmin to nie jest). Zapach jest słodki i może trochę z orientalną nutą. Skład jest całkiem przystępny, znajdziemy w nim różne ekstrakty roślinne. Żel dobrze się pieni, niestety ma dosyć wodnistą konsystencje i wylewa się go dużo podczas mycia. Po użyciu skóra jest oczyszczona, przyjemna w dotyku i ładnie pachnie. Niektóre żele powodują u mnie wysuszenie skóry, zwłaszcza na nogach w tym wypadku nic niepokojącego nie wystąpiło. Butelka ma pojemność 500 ml, a cena to tylko ok.11 zł.  Zdecydowanie żel zasługuje za całokształt na ocenę 5/5.



 
2. Marion Golden Skin Care - odmładzająca maska na twarz, produkt pełnowymiarowy

Lubię hydrożelowe maski, ale raczej rzadko po nie sięgam. Przeważnie jestem w ruchu kiedy nakładam maskę, a niestety hydrożelowa maska jest ciężka i po prostu spada z twarzy. Jednak ten rodzaj maski jak żaden inny daje przyjemne uczucie chłodzenia, ukojenia ale i łagodzenia. Produkt zapakowany jest w ładny kartonik, którego szata graficzna mówi "mniej znaczy więcej". Wewnątrz znajduje się torebka z maską zanurzoną w sporej ilości serum, które można sobie wykorzystać wklepując np. w dekolt. Co do samej maski to ma złoty kolor, który dodatkowo sprawia, że zabieg wydaje się bardziej luksusowy. W trakcie zabiegu jak i po nim nie wystąpiło u mnie żadne podrażnienie, ani zaczerwienienie. Po zdjęciu maski skóra była mokra od serum, ale po wklepaniu stopniowo się wchłonęło nie pozostawiając lepkiej warstwy. Efektu odmłodzenia nie zauważyłam, ale za to skóra stała się rozświetlona i poczułam zastrzyk energii. Jak za taką cenę (8 zł) to bardzo fajna maska. 





3. Gliss Split Ends Miracle - ekspresowa odżywka w sprayu, produkt pełnowymiarowy

Lubię maski bez spłukiwania, chyba bardziej niż te klasyczne do spłukiwania. Są lżejsze i moje włosy się po nich nie przetłuszczają tak szybko. Między innymi dlatego bardzo się cieszę, że w mojej wersji pudełka znalazła się taka odżywka. W poprzednim miesiącu był szampon z tej serii, więc mogę je stosować razem dla lepszego efektu. Nie są to kosmetyki naturalne, ale zarówno szampon jak i odżywka nie zrobiły na mojej głowie nic złego. Odżywka pachnie przyjemnie i z powodzeniem mogłabym jej używać jako mgiełki do włosów. Nie skleja, nie obciąża, ułatwia rozczesywanie. Bardzo fajny produkt dla mało wymagających włosów. 




4. Maybelline Lifter Gloss - błyszczyk "008 Stone"

Chociaż błyszczyków i pomadek mam tyle, że starszy mi chyba do końca życia to ciągle mi mało. Lubię mieć dużo różnych odcieni, tak by zawsze wybrać ten właściwy. Już samo opakowanie przyciąga wzrok i po raz kolejny sprawdza się zasada "mniej znaczy więcej". Cieszę się bardzo, że jest to odcień zbliżony do nude, a nie jakiś słodki róż. Konsystencja gęsta, zapewnia dobre krycie. Aplikator jest wygodny, więc produkt łatwo się nakłada. To mój drugi ulubieniec tego pudełka. 




5. Biodermic Dermocosmetics = serum kolagenowe, miniatura

Z opisu producenta wynika, że jest to rewolucyjne serum dające błyskawiczny efekt. Szkoda, że to tylko próbka, bo z opisu wydaje się całkiem ciekawe. Serum ma postać przeźroczystego żelu, który po nałożeniu tworzy lepką warstwę. Na szczęście ta znika ekspresowo. Aż byłam zdziwiona, że tak szybko się wchłania. Niestety minusem jest zapach, który dla mnie nie jest przyjemny, a może po prostu jest zbyt intensywny. Skóra już po nałożeniu produktu staje się wyraźnie gładsza i miła w dotyku. Chętnie sprawdziłabym produkt przy systematycznym stosowaniu, być może moja skóra zachowałaby młody wygląd na dłużej.



6. Glazel Visage - sypki cień Glamour 15, produkt pełnowymiarowy

Pamiętam, że Glazel było lata temu obecne w BeGlossy. Ich cienie są naprawdę dobre. Nie będę ukrywać, że kocham złoto i to co się błyszczy, dlatego ten cień trafia w moje gusta. Po nałożeniu jest kremowy o perłowym wykończeniu. Bardzo dobrze nadaje się do rozświetlania. Jest trwały i dobrze napigmentowany. Myślę, że odcień jest bardzo uniwersalny i na pewno go wykorzystam. 

7. Lirene - rajstopy w sprayu, produkt pełnowymiarowy 

Zdarza mi się może dwa razy w roku użyć rajstop w sprayu. Zwłaszcza kiedy potrzebuję mieć opalone nogi na wiosnę. Niestety produkt nadaje się do ciemnej karnacji i początkowo myślałam, że jest dla mnie za ciemny. Po aplikacji jest lekko pomarańczowy, ale po dokładnym roztarciu skóra wygląda jak muśnięta słońcem. Ładnie pachnie i dobrze kryje. Myślę, że może awaryjnie gdzieś go wykorzystam. 


Podsumowując zawartość wrześniowej edycji jest super. Co prawda nie są to jakieś luksusowe i unikalne kosmetyki, ale z pewnością będą wykorzystane. A jak Wam podoba się ta zawartość? Znacie te kosmetyki czy może są dla Was nowością?