Szampony drogeryjne: mleczna kolekcja NIVEA HAIRMILK kontra GARNIER FRUCTIS Oil Repair 3 Butter

05:54

Szampony drogeryjne: mleczna kolekcja NIVEA HAIRMILK kontra GARNIER FRUCTIS Oil Repair 3 Butter

Całkiem niedawno, bo początkiem tego roku pojawiła się na rynku mleczna kolekcja od Nivea, chwilę później dołączyła do niej seria z olejkami Fructis od Garniera. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym ich nie sprawdziła. Już sama kolorystyka zachęca... Zresztą zobacz sama.


Produkty, które wybrałam są do włosów suchych i zniszczonych. Dodatkowo Nivea jest do włosów grubych (są jeszcze wersje dla włosów cienkich i normalnych), a takich posiadaczką jestem (moje włosy są gęste, grube i kręcone (falujące), zmęczone częstym farbowaniem).


Fructis wzmacniający łączy olejek kokosowy, masło karite oraz 3 odżywcze olejki z: jojoby, orzechów makadamia i migdałów. Według producenta kremowa formuła tworzy ochronną barierę wokół włosów, aby przynieść odżywienie i elastyczność bez obciążania. Do tego pachnie obłędnie. To wszystko zdecydowanie zachęca do zakupu, niestety u mnie nie było tak kolorowo jak by się mogło wydawać. 
Włosy stały się miękkie i gładkie, nie były obciążone i zauważyłam delikatną różnicę w ich stanie. Niestety Fructis to chyba pierwszy szampon, który po kilku myciach wywołał u mnie swędzenie skóry głowy i to takie na maxa. Na szczęście od razu pomogła mi Schauma przeciwłupieżowa, którą miałam pod ręką. Jakiś czas zastanawiałam się dlaczego tak się stało, oraz czy sięgnąć po niego ponownie. Ostatecznie dałam mu drugą szansę i może być, ale nie stosuję go codziennie i raz na jakiś czas używam innego szamponu - tak zapobiegawczo, żeby to wstrętne swędzenie przypadkiem się nie pojawiło. Szkoda, liczyłam że polubimy się.
Co do maski używam jej co kilka myć i spisuje się całkiem dobrze. Duży plus za ładny zapach, który nie tylko umila oczekiwanie, ale utrzymuje się na włosach. Włosy nie przetłuszczają się szybciej, a w dotyku są gładkie i mam wrażenie, że są bardziej puszyste, momentami miałam wrażenie że są przesuszone.

Ocena: 3/5 - dałabym więcej, gdyby nie to swędzenie...


Mleczna kolekcja do włosów grubych jak zapewnia producent ma zapewnić skuteczną regenerację włosów, bez ich obciążania, poprawiając ich kondycję i wygląd. Mleczny szampon delikatnie oczyszcza i wzmacnia od wewnątrz. Proteiny mleka jako substancje aktywne mają zdolność wypełniania ubytków w strukturze włosa i dzięki temu chronią go przed dalszym zniszczeniem. Natomiast Eucerit zamyka strukturę włosa, chroniąc go przed szkodliwym działaniem czynników zewnętrznych. 
Mleczna kuracja od Nivea mam wrażenie, że jest delikatniejsza od Fructis'a. Już sam zapach jest delikatny, powiedziałabym typowy dla tej marki. Konsystencja jest kremowa, a kolor mlecznobiały stąd mamy wrażenie, że myjemy włosy mlekiem.
Ten zestaw zdecydowanie lepiej sprawdził się u mnie. Przede wszystkim nie wystąpiło żadne podrażnienie. Włosy były w dużo lepszej kondycji niż po użyciu Fructis'a. Odzyskały nawet blask, a w przypadku moich włosów nie jest to częsty widok. Stały się też bardziej sprężyste i dużo lepiej się układają - naturalnie się falują i skręcają. Wydaje mi się, że odzyskały swego rodzaju równowagę. Zdecydowanie mogę Wam je polecić.

Ocena: 4.5/5 


Jeśli zastanawiasz się więc, który szampon i odżywkę wybrać to polecam mleczną kolekcję od Nivea, chociażby dlatego, że jest delikatniejsza dla skóry głowy, a włosy są po niej w lepszej kondycji. Jeśli macie dodatkowe pytania to zapraszam do zadawania ich w komentarzach. 


Miałyście okazję sprawdzić któryś z tych kosmetyków? Jaka jest Wasza opinia na ich temat?

Czas wolny: III Zlot Pojazdów Zabytkowych w Lanckoronie + Kalwaria Zebrzydowska

02:21

Czas wolny: III Zlot Pojazdów Zabytkowych w Lanckoronie + Kalwaria Zebrzydowska

Każdy weekend to u nas kolejne przejechane kilometry. Nie da się ukryć lubimy to. Niestety w tym roku ze względu na Jasia, który ma dopiero pół roku jeździmy mniej. Jakoś nie jestem zwolenniczką targania takiego malucha wszędzie gdzie tylko się da - ma jeszcze czas na wycieczki. 

Kolejnym naszym weekendowym punktem był III Zlot Pojazdów Zabytkowych w Lanckoronie, przy okazji zahaczyliśmy o Kalwarię Zebrzydowską. Jak już zapewne wiecie ze strony "o mnie" jestem fanką motoryzacji. Uwielbiam rajdy WRC i często bywam na rożnych zlotach. Kiedyś jako uczestnik, aktualnie jako widz. 

III Zlot Pojazdów Zabytkowych w Lanckoronie

Okolica gdzie co roku odbywa się zlot sama w sobie jest piękna - układ urbanistyczny Lanckorony został wpisany do wojewódzkiego rejestru zabytków. Natomiast Kalwaria Zebrzydowska jako zabytkowy zespół architektoniczno-krajobrazowy i pielgrzymkowy - Bazylika, Klasztor OO. Bernardynów i Dróżki - został jako jedyna na świecie kalwaria (w całej Europie jest ich ponad tysiąc) wpisany na Listę  Światowego Dziedzictwa UNESCO

Zapraszam na foto relację, wybrałam do niej tylko niektóre zdjęcia, więc jeśli macie ochotę zobaczyć więcej (np. wnętrze Sanktuarium w Kalwarii) dajcie znać:

Sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, wejście główne. 

Widok z głównego wejścia.

Wieże widziane z tyłu
Krużganki, od razu przypominają mi się Sukiennice w Krakowie
Fragment dziedzińca, gdzie znajduje się dom pielgrzyma z całym zapleczem gastronomicznym

Pora na Samochody Zabytkowe: 


III Zlot Pojazdów Zabytkowych w Lanckoronie
Drewniany samochód, który jest wizytówką zlotu

III Zlot Pojazdów Zabytkowych w Lanckoronie
Warszawa, linią przypomina mi BMW X6 - chodzi o ten ścięty tył


Uroczy Fiat, w kolorze jak mawia mój syn "karbon"
Volvo to jedna z naszych ulubionych marek samochodów. 
Brytyjskie MG, prawdziwa klasyka
Citroen z 1951 roku, który ma więcej koni niż moje auto :) 



A Wy jak spędziliście weekend? Jeździcie na takie zloty? Czy to nie jest Wasza bajka?

Naturalny peeling z korundem, skrzypem polnym i olejkiem z drzewa herbacianego. Oczyszczający peeling od Sylveco.

01:50

Naturalny peeling z korundem, skrzypem polnym i olejkiem z drzewa herbacianego. Oczyszczający peeling od Sylveco.

Masz cerę tłustą? Nie przejmuj się ja też. Zawsze sprawiała mi problemy. Wiadomo - niedoskonałości, rozszerzone pory. Można tak wymieniać bez końca... Dzisiaj przedstawię Ci jeden z moich ulubionych peelingów do twarzy, który radzi sobie z wieloma problemami. 

Naturalny peeling z korundem, skrzypem polnym i olejkiem z drzewa herbacianego. Oczyszczający peeling od Sylveco.

Zawsze staram się wybierać produkty dobrze złuszczające, oczyszczające i z przyjaznym składem. Dlatego jakiś czas temu zainteresowała mnie marka SYLVECO. Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą jest to polski producent kosmetyków naturalnych, powstających z pasji i fascynacji bogactwem otaczającej nas przyrody. Zachęcona opiniami w internecie kupiłam oczyszczający peeling do twarzy z korundem, skrzypem polnym i olejkiem z drzewa herbacianego.

Naturalny peeling z korundem, skrzypem polnym i olejkiem z drzewa herbacianego. Oczyszczający peeling od Sylveco.

Skład peelingu jest całkiem przyzwoity: woda, korund, olej sojowy, masło karite, gliceryna, triglicerydy kwasu kaprylowego i kaprynowego, stearynian glicerolu, naturalny emulgator z oleju kokosowego, olej z pestek winogron, ekstrakt z ziela skrzypu polnego, wosk pszczeli, alkohol cetylowy, alkohol benzylowy, guma ksantanowa, kwas dehydrooctowy, olejek z liści drzewa herbacianego. 


Naturalny peeling z korundem, skrzypem polnym i olejkiem z drzewa herbacianego. Oczyszczający peeling od Sylveco.

Drobinki korundu są maleńkie, ale ostre, naprawdę dobrze oczyszczają skórę, nie podrażając jej i nie powodując wysypu kolejnych "nieprzyjaciół". Przy regularnym stosowaniu zaskórniaki zaczynają znikać i ogólny stan skóry się poprawia. Według mnie nie ma kosmetyków, które dają natychmiastowy efekt, dlatego czasem warto trochę poczekać.

Peeling ma ziołowy, odświeżający zapach - dla wielbicieli eukaliptusa lub olejku herbacianego będzie jak znalazł. Jest bardzo wydajny, dzięki swojej lekkiej konsystencji wystarczy niewielka ilość by dobrze oczyścić twarz.

Bardzo podoba mi się szata graficzna. Peeling jest zapakowany w pudełeczko z metalową zakrętką co przypomina mi jedna z moim ulubionych marek Organique, natomiast tekturowe opakowanie zawiera sporo informacji co znów kojarzy mi się z marką Tołpa.

Jedyny minus jaki stwierdzam to mało higieniczne opakowanie do którego musimy za każdym razem wkładać paluchy. Zdecydowanie jestem zwolenniczką tubek lub opakowań z pompką. 

Podsumowując skóra jest odświeżona, oczyszczona, delikatna, bardzo przyjemna w dotyku, wygląda zdrowo i promiennie. Dodatkowo peeling nie przesusza skóry, nie ściąga jej. To naprawdę świetny produkt, który szczerze polecam. 

Stosowałyście ten peeling? Jak się u Was sprawdził? Może polecicie inne kosmetyki tej marki po które warto sięgnąć?

Podsumowanie czerwca

09:36

Podsumowanie czerwca

Miniony miesiąc należał do udanych. Znalazłam trochę czasu i udało mi się wreszcie uporządkować moje szafy. Posprzątałam również w moich kosmetykach. Czasami jak patrzę na te pudełka pełne kosmetyków to mam wrażenie, że to taka choroba - zbieractwo. Nawet moja mama nazywa mnie „kosmetyczka”. Podejrzewam, że większość z Was ma podobnie. Prawda? Jak każdy mam również swoich ulubieńców i buble, których więcej nie kupię. Przejdźmy zatem do konkretów:

1. Próbki, których mam tak ogromne ilości, że nie jestem ich w stanie zużywać. Głównie doceniam ich zalety kiedy szukam nowego produktu lub wyjeżdżam na wakacje.
Elfa Pharm, O'Herbal, pomadka do ust nawilżająca z aloesem. Pomadka chroni usta i ma filtr przeciwsłoneczny SPF 15. Jednak nie posiada ona jakiś nadzwyczajnych właściwości w postaci wyjątkowego zapachu, smaku czy koloru.  
Tusz do rzęs MacFactor False Lash Effect Fusion, spodziewałam się spektakularnych efektów po przeczytaniu opinii w internecie, niestety rozczarowałam się. Tusz jak dla mnie nie jest wart swojej ceny, jedyny efekt jaki daje to objętość.
Tołpa Dermo Face Hydrativ nawilżający krem-żel odprężający pod oczy. Krem ma nawilżać i łagodzić podrażnienia, rozjaśniając cienie pod oczami - krótko mówiąc stworzony właśnie dla mnie. Niestety nie zauważyłam żadnej poprawy, a nie wiem czy nawet nie było gorzej po stosowaniu tego kremu. Mam wrażenie, że skóra była bardziej przesuszona, a oczy były jak by zmęczone.
Serum Beauty Face Intelligent Skin Therapy Concentrate Hydrating to mój ulubieniec. Konsystencja jest w sam raz, dzięki czemu aplikacja jest bardzo przyjemna. Szybko się wchłania, nie powoduje ściągnięcia skóry. Skóra stała się elastyczna, gładka i miękka. Jedyny minus to mała pojemność.
Tołpa Dermo Face Hydrativ  nawilżające serum odprężające mam co do niego mieszane uczucia. Serum ma wodnistą konsystencję, ale przy tym jest lekkie. Skóra po zaaplikowaniu jest trochę lepiąca. Odrobinę drażni mnie zapach produktu. Jeżeli chodzi o właściwości raczej nie mam mu nic do zarzucenia.
Avon Care Rich Moisture krem uniwersalny, przypomina mi krem Nivea. Zwykły krem, który nie kosztuje dużo i zawsze można go mieć w pogotowiu. Idealny dla całej rodziny. 
Rewitalizujący scrub cukrowy Pat&Rub Żurawina i cytryna. Bardzo polubiłam ten peeling za zapach, taki słodko-kwaśny. Co do samego stosowania to dobrze oczyszczał skórę i pozostawiał ją dobrze nawilżoną, dzięki czemu nie musiałam używać dodatkowo balsamu.  
Soraya hialuronowy mikrozaszczyk serum przeciwzmarszczkowe gwarantujące natychmiastowe wygładzenie. Serum ma postać bezbarwnego żelu o bardzo płynnej konsystencji. Szybko zasycha na skórze i zakleja ją, dając nieprzyjemne uczucie ściągania. Nie redukuje zmarszczek. 


2. Już nie raz wspominałam o tym, że bardzo lubię żele pod prysznic AVON. Używam ich nie tylko jako żeli, ale również jako mydła w płynie. Są tanie i mają wiele wersji zapachowych, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie.
Żel pod prysznic Yves Rocher "Karambola z Malezji" pachnie obłędnie. Żel dobrze myje, a opakowanie jest małe i poręczne, można je zabrać ze sobą w podróż. Polecam. 
Peeling Organic Shop o zapachu belgijskiej czekolady. Z pewnością jest to jeden z pyszniejszych peelingów jakie miałam. Dobrze oczyszcza, ale nie wysusza. Do tego cena ok.10 zł. Jak dla mnie hit!


3. Ziaja, Sopot, Krem brązujący relaksujący - do pielęgnacji twarzy i szyi. Sopot to moja ulubiona seria, która daje fajną opaleniznę. Skóra wygląda na naturalnie opaloną, nie ma efektu marchewki, nie robią się smugi. Krem jest wydajny, ma niską cenę. 
Tołpa Dermo Face, Sebio, Matujący krem korygujący niedoskonałości na dzień. Krem długo się wchłania, przez co na twarzy mamy lepką warstwę, no i z matowieniem też jest słabo. 
Energizujący peeling do twarzy Love Me Green. Konsystencja dość wodnista, ale jest wydajny, dodatkowo ma przyjazny skład. Pachnie bardzo przyjemnie i delikatnie oczyszcza skórę. 
Tołpa, by Mariusz Przybylski, Balsam - olejek do demakijażu twarzy. Zdecydowanie nie odpowiada mi taka forma demakijażu. Nie mogłam się przyzwyczaić do tej tłustej konsystencji. No i nie nadaje się do demakijażu oczu.
Płyn micelarny Avon Nutra Effects. Płyn bardzo dobry, używam go już od jakiegoś czasu i jestem zadowolona. Zmywa makijaż, nie szczypie w oczy i ma przystępną cenę. 
The Secret Soap Store maseczka do twarzy z olejem arganowymMaseczka dobrze nawilża, nie zatyka. Dzięki swojemu składowi - liczne oleje - maska nie podrażnia, a wręcz poprawia stan skóry.
Avon podkład matujący w musie „Idealna cera” to mój ulubieniec od dawna. Podkład ma lekką, puszystą konsystencję, ładnie pachnie i jest to jeden z niewielu podkładów, którego odcień idealnie zlewa się z moją cerą. 
Clarena, Anti Age Line, Kawiorowy peeling do twarzy i dermonaprawczy krem z witaminą U to zdecydowanie kosmetyki godne polecenia. Nie będę się dużo rozpisywać, ale oba kosmetyki działają tak jak mają działać. Plusem jest również to, że są dostępne w małych pojemnościach, które nie tylko nadają się na wyjazd, ale możemy je kupić w celu przetestowania kosmetyku - pełnowymiarowe produkty do tanich nie należą. 



4.Nivea Baby łagodny szampon i płyn do kąpieli 2w1 to płyn, którego używa prawie cała rodzina. Nie tylko do mycia, ale piorę w nim również przybory do kąpania naszego najmłodszego członka rodziny. 
Soraya Lactissima emulsja do higieny intymnej dla kobiet w ciąży. Chyba najgorszy kosmetyk jaki miałam. Ledwo udało mi się go zużyć, bo pojawiło się podrażnienie. Jedyny plus to wygodna pompka.
Tołpa Botanic, Czarna Róża, Odżywczy żel pod prysznic ma wszystko to lubię: ładny zapach, kremową konsystencję, dobrze oczyszcza ale nie wysusza. 
The Body Shop Coconut, Peeling do ciała z kokosem. Jestem fanką wszelkich peelingów. Niestety jw tym wypadku zapach nie jest taki jak sobie wyobrażałam. Skóra po tym peelingu jest miła w dotyku, gładka i miękka. Kosmetyk ma naładowany nawilżaczami skład, że skóra go pije i dlatego efekt po kąpieli jest powalający. 
Green Pharmacy, Szampon przeciwłupieżowy z cynkiem i dziegciem brzozowym. Szampon tak śmierdzi, że nie da się go używać. Niestety zapach utrzymuje się długo na włosach i nie da się go "zmyć" innym szamponem, więc słyszałam ciągle pytania czy ja zaczęłam palić. Darowałam go sobie. 


5.Soraya So Pretty! "Sunny Peach" Balsam do ciała, który kupiłam bo spodobało mi się opakowanie, niestety nie powala ani zapachem, ani nawilżeniem. Nie jest najgorszy, ale i nie zasługuje na to by kupić go ponownie.  
Tołpa odnawiające mleczko regenerujące to jeden z niewielu produktów tej marki, który przypadł mi do gustu. Skóra po regularnym stosowaniu rzeczywiście się odnawia. Staje się elastyczna, gładka i nawilżona. Mleczko pachnie przyjemnie, a używanie go jest higieniczne dzięki opakowaniu z pompką.
Love Me Green balsam do ciała z zieloną herbatą przede wszystkim nawilża , delikatnie napina skórę przez co wydaję się bardziej jędrna. Zapach bardzo specyficzny ale jednocześnie relaksujący i odprężający. Po za tym ma przyjemny skład i nie jest testowany na zwierzętach.
Clarena, Body Slim Line, Kawiorowy wyszczuplający balsam do ciała, który po prostu nawilża, lekko natłuszcza skórę, pozostawia miły zapach i to wszystko. Jednak dla mnie wystarczy.
Eveline Slim Extreme 4D, Intensywne serum redukujące tkankę tłuszczową z mocnym efektem chłodzącym, przez co nie polecam go stosować zimą, idealnie sprawdzi się za to latem. Co do efektów to nie zauważyłam żeby powodował natychmiastowe wyszczuplenie i to o jeden rozmiar nawet w połączeniu z dietą i ćwiczeniami. 
Mitchell and Peach krem do ciała o przyjaznym składzie i fajnym działaniu. Niestety zapach do mnie nie przemawia, ale to kwestia gustu. Cena jak za taki produkt moim zdaniem dość wysoka, jest też problem z dostępnością. Nasze spotkanie było więc przelotnym romansem.
Charmine Rose nawilżająca emulsja do stóp, która przeleżała na dnie mojej szafy. Konsystencja jest dość lejąca więc idealnie nadaje się do masażu, jednak spektakularnych efektów nie zauważyłam, a moje stopy raczej suche nie są. Za taką cenę warto poszukać czegoś innego. 
Palmers Cocoa Butter Formula Balsam brązujący do ciała. Jedno jest pewne balsam gwarantuje ładną opaleniznę, która potrafi się długo utrzymywać.
Beautybird Fly High żel do stóp z powalającym efektem chłodzenia i przyjemnym orzeźwiającym mentolowym zapachem. Sprawdzi się zwłaszcza kiedy stopy są zmęczone. Największym fanem żelu był mój mąż, dla mnie efekt chłodzący był zbyt intensywny.


6.Brocato Powerfix Spray utrwalający i nadający połysk. Nie jestem zwolenniczką wszelkiego rodzaju preparatów do włosów, które mają utrwalić fryzurę. Jednak ten jako jeden z niewielu dało się używać. Zapewnia utrwalenie oraz lśniący połysk przy tym nie obciążając włosów.
Bania Agafii balsam do włosów odżywczo-regeneracyjny. Lekka, ładnie pachnąca odżywka, która z włosami nie robi nic konkretnego poza nabłyszczeniem i ułatwieniem rozczesywania. Stymulacji porostu czy choćby zaprzestania wypadania, nie zauważyłam.
Ziaja Intensywna Pielęgnacja Włosów, Odżywka "Codzienna pielęgnacja jojoba". Odżywka świetna jak za taką cenę - włosy są gładkie i dobrze się rozczesują. Ja używałam jej do spłukiwania, bo obciążała moje włosy.
Lilla Mai naturalny antycelulitowy peeling algowy do ciała. Peeling algowy jest przeznaczony do całego ciała. Złuszcza, odżywia i regeneruje naskórek dzięki czemu wygładza i uelastycznia skórę. Ładnie pachnie, ma szklane opakowanie i przyjazny ekologiczny skład.

BingoCollagen 90% do pielęgnacji twarzy i ciała. Bardzo fajny produkt, który można używać samodzielnie lub możemy dodawać go do innych kosmetyków. U mnie sprawdził się głównie na rozstępach na brzuchu, skóra rozciągnięta po ciąży szybko stała się elastyczna i jej stan widocznie się poprawił. Cena regularna nie zachęca, jednak warto czekać na promocję.



Znacie te kosmetyki? Czy u Was też się sprawdziły? A może macie wśród nich innych ulubieńców niż ja? 
DIY : Jak zrobić własną skarbonkę? + pytanie do Was

14:35

DIY : Jak zrobić własną skarbonkę? + pytanie do Was

Czy macie swoją skarbonkę? Ja ostatnio szukałam czegoś ładnego i wyjątkowego, co by pełniło funkcję nie tylko skarbonki ale i ozdoby. Niestety ceny powalają, a przecież ma to służyć oszczędzaniu, a nie wydawaniu. Zamiast kupować, można ją po prostu zrobić samemu. 


Mam manię chomikowania i wszystko co może się przydać trafia do mojej dużej szafy. Trafiły tam również te ładniejsze pudełka Glossybox i Shinybox. Wiadomo - zawsze mogą się przydać. Kiedyś zrobiłam z nich komodę i trzymałam w niej swoją biżuterię. Teraz przyszła kolej na skarbonkę. 

Najważniejsze czego potrzebujemy to pudełko, może być Shiny lub Glossy box. Ewentualnie możecie użyć innego pudełeczka, które macie pod ręką. Ja wybrałam właśnie te ze względu na ich trwałość. Są wykonane z naprawdę twardej tektury i przetrwają sporo. A już na pewno sporo udźwigną. Oprócz nich potrzebna będzie linijka, ołówek, nożyk i klej na gorąco - że tak powiem niezbędnik każdego majsterkowicza. 




Wykonanie jest banalnie proste. Pierwszym krokiem jest wykonanie otworu na środku pokrywy pudełka, przy pomocy linijki oraz ołówka zaznaczamy środek i wycinamy. Jeśli pokrywa ma jakiś konkretny wzór, to może zdarzyć się tak, że dziurka nie zawsze będzie pożądana na środku. Czasem lepiej będzie wyglądać w innym miejscu, wtedy musimy zaznaczyć otwór wykonując nakłucia w wybranym miejscu od zewnętrznej strony. Następnie wycinamy. 



Otrzymujemy dziurkę, przez którą będziemy umieszczać nasze oszczędności wewnątrz skarbonki. Ja specjalnie zrobiłam mały otwór, tak by przecisnąć przez niego monetę 5-cio złotową - jeśli ona się zmieści pozostałe nominały również się zmieszczą, a otwór nie będzie na tyle duży by coś wypadło ze środka.


By nasz skarbonka nie otwierała się zabezpieczamy jej boki klejem na gorąco. Aby ją później otworzyć, trzeba go będzie rozerwać. Takie zabezpieczenie w zupełności wystarczy.



Tak oto w prosty i tani sposób otrzymujemy ładnie wyglądające pudełko, które tak naprawdę jest naszą skarbonką. Jeśli nie macie "ładniejszej" wersji tych pudełek lub nie pasują Wam do wnętrza wystarczy odrobina wyobraźni, trochę tapety czy papieru do pakowania prezentów i możecie stworzyć to co tylko zechcecie. 


Teraz przyszła kolej na moje pytanie. Dotyczy ono dzisiejszego postu, który jest postem testowym. Mianowice chciałam zapytać co sądzicie o tego typu postach? Chcecie sprytne i tanie rozwiązania, które z powodzeniem możecie wykorzystać u siebie? Jeśli tak to proszę o opinie w komentarzach. Chętnie też dowiem się o czym chcecie przeczytać następnym razem. 



Szumiący miś zbędny gadżet czy niezbędne akcesorium?

14:35

Szumiący miś zbędny gadżet czy niezbędne akcesorium?

Myślę, że Szumisia zna już większość z Was. Jeśli nie z osobistych doświadczeń to przynajmniej z opowiadań innych rodziców. Do stycznia tego roku należeliśmy do grona tych osób, które słyszały na jego temat różne historie, jednak od pół roku jesteśmy szczęśliwymi rodzicami jednego z takich Misiaków. Poznajcie naszą historię. 

szumiący miś szumiś wishbear

Na początek co nie co o samym Misiu. Wishbear to mały pluszowy przyjaciel noworodków i niemowlaków, a także ich rodziców. Wspiera maluszki w spokojnym śnie. Jest to pierwsza szumiąca zabawka w całości stworzona i produkowana w Polsce. Posiada pozytywną Opinię Instytutu Matki i Dziecka dla dzieci z trudnościami w zasypianiu. Misie dostępne są w różnych wersjach kolorystycznych łap - u nas wersja pomarańczowa.

szumiący miś szumiś wishbear

Naszego Wishbear'a kupiliśmy jak tylko urodził się nasz synek. Spodobała mi się ta urocza mordka patrząca na mnie z pudełka i już wiedziałam, że muszę go mieć. Misiak zapakowany jest w kolorowe tekturowe pudełko, więc idealnie nada się na prezent. Wewnątrz pudełka znajdziemy misia, pokrowiec, instrukcje i co najważniejsze "serce szumiącego". 

szumiący miś szumiś wishbear

szumiący miś szumiś wishbear

Poziom szumu można regulować, a niektóre Misie wyposażone są w "CRYsensor" - czujnik wyczuwa płacz dziecka i aktywuje szum. Nasz go nie posiadał. Dźwięk po aktywacji działa przez 40 minut, ale możemy go również wyłączyć sami.

szumiący miś szumiś wishbear

Muszę przyznać, że nasza znajomość nie od razu dobrze się układała. Kiedy nasz synek miał nieco ponad tydzień mam wrażenie, że bał się tego dźwięku. Po włączeniu misia zaczynał jeszcze bardziej płakać. Próbowaliśmy, ale płacz się nasilał. Pewnego dnia szok! Podczas jednej z prób dziecko przestało płakać, jak by je ktoś pilotem wyciszył. Inteligentna mama doszła do tego, że jak Szumiś jest głośniej to maluch się uspokaja. Może Jasiu płakał, bo chciał głośniej? Tego niestety się nie dowiemy, ale dokładnie od tamtej pory Miś musiał zawsze być pod ręką. U nas najlepiej się sprawdzało jak szary przyjaciel leżał przytulony do głowy Jasia lub na jego brzuszku, wtedy działał najskuteczniej. 

szumiący miś szumiś wishbear

Teraz nas synek skończył 5 miesięcy i Miś nadal mu towarzyszy, ale już nie jako uspokajacz, a raczej jako zabawka. Miś oprócz funkcji "szumu" ma również szeleszczące uszy i kolorowe nogi. Na zakończeniach nóg znajdują się magnesy, dzięki nim misia możemy zamontować wszędzie (łóżeczko, pałąk wózka, uchwyt nosidełka czy nasza ręka). My sadzamy go na brzuchu naszego synka, on go łapie nogami i rękami. To dla niego nie tylko doskonała zabawa, ale i forma ćwiczeń. 

Prawdziwi przyjaciele patrzą sobie prosto w oczy :)

szumiący miś szumiś wishbear

Jesteśmy zadowolonymi posiadaczami szumiącego pluszaka i gdybym teraz miała go kupić, zrobiłabym to ponownie. W naszym wypadku okazał się niezbędny i warto go mieć nawet przez kilka miesięcy. Pomógł nam bezboleśnie przetrwać etap kiedy dzieci mają kolki i problemy ze snem. Dzięki niemu nasz synek przesypiał całe noce, budząc się tylko na jedzenie. A jak się u Was sprawdził? Szumienie pomogło? 

PIERWSZY POWIEW WIOSNY: STRÓJ DNIA | LOOK OF THE DAY Pudrowy płaszczyk MOHITO

13:52

PIERWSZY POWIEW WIOSNY: STRÓJ DNIA | LOOK OF THE DAY Pudrowy płaszczyk MOHITO


Witajcie :) Majówka co prawda już za nami, ale nie ma co płakać bo właśnie rozpoczynamy weekend. Trochę się pobawiłam i odpoczęłam przez te kilka dni. Jeśli śledzicie moje konto na Facebook'u to wiecie, że miałam urodziny. W tym roku obchodziłam je po raz pierwszy w statusie "żona". Mój mężczyzna zadbał by ten dzień spędzić tylko we dwoje. Było naprawdę wyjątkowo, nawet pogoda dopisała, po wielu deszczowych dniach wreszcie wyjrzało słońce. Dzięki temu udało się wybrać na spacer w moim ulubionym płaszczyku od Mohito. 






płaszcz / coat - MOHITO | koszula / shirt - H&M | torebka / bag - ZARA  | spodnie / pants -  H&M | szpilki / heels - ALDO | okulary / sunnies - GUESS
Czy ktoś wie gdzie podziała się wiosna? Ja widziałam ją w listopadzie, na dowód załączyłam zdjęcia. P.S. Zdjęcia z brzuszkiem.

13:45

Czy ktoś wie gdzie podziała się wiosna? Ja widziałam ją w listopadzie, na dowód załączyłam zdjęcia. P.S. Zdjęcia z brzuszkiem.

Dzisiaj przychodzę do Was z szybkim postem. Patrząc na to co dzieje się za oknem stwierdzam, że muszę pokazać Wam te zdjęcia. Stylizacja i pogoda iście wiosenna, a zdjęcia zrobione zostały w LISTOPADZIE! Coś tej wiośnie się chyba pomyliło. Przy okazji macie możliwość zobaczyć po raz kolejny moją "piłeczkę" :) 
Stylizacja była i jest jedną z moich ulubionych. Jest mega wygodna i idealnie sprawdza się na co dzień. A Wy co preferujecie na co dzień? Szpilki czy płaskie buty? Spódniczki czy spodnie? 

Zapraszam do oglądania:







Płaszcz: House
Narzutka: znaleziona w internecie
t- shirt i spodnie H&M Mama
Buty CCC