PIELĘGNACJA UST: ChapStisk Shimmer BALSAM DO UST BERRY

03:48

PIELĘGNACJA UST: ChapStisk Shimmer BALSAM DO UST BERRY

Nie zawsze musimy płacić za kosmetyk dużo, by był skuteczny i spełniał swoją funkcję należycie. Już nie raz się o tym przekonałam, domyślam się, że i Wam też się to zdarzyło. Takim kosmetykiem jest z pewnością balsam ChapStick, który otrzymałam od drogerii ezebra.


Cena/dostępność: Cena to ok. 1,80- 3,30zł/4g, w zależności od wariantu, balsamy można kupić tutaj.


Opakowanie: Balsam jest tyci rozmiarów, prawie nie zajmuje miejsca w torebce, a i w kieszeni łatwo się mieści. Sposób wydobycia to klasyczne wykręcanie zawartości.

Zapach: Zdecydowanie słodki i owocowy, taki prawdziwie jagodowy bez cienia chemii. Nawet w smaku jest dobry :-)



Działanie: Mam mega przesuszone usta, czasem pękają i nie wyglądają atrakcyjnie, dlatego muszę dbać o ciągłe nawilżenie i odpowiednią pielęgnację. Mam w domu pewnie z 8 różnych balsamów, które sprawdzają się różnie, ale na pewno moim zdecydowanym hitem jest teraz ChapStick. Usta są nawilżone, gładkie, nie kleją się, a dodatkowo ładnie lśnią. Usta pokryte balsamem w smaku są słodkie i ładnie pachną, nic tylko się całować. Dodatkowo chroni przed promieniowaniem słonecznym. 
Podsumowanie: Jeśli szukasz balsamu do ust, który ładnie pachnie, a przy tym jest skuteczny to polecam Ci sprawdzić ChapStick!

A Wy jakich balsamów używacie? 


PIELĘGNACJA WŁOSÓW: Green Pharmacy Balsam aloesowy

06:21

PIELĘGNACJA WŁOSÓW: Green Pharmacy Balsam aloesowy

Witajcie! Dzisiaj przychodzę do Was z postem o kosmetyku do włosów, który zalega u mnie już dość długo. Mowa o balsamie aloesowym od Green Pharmacy, który jest przeznaczony do włosów farbowanych i po balejażu, czyli takich jak moje. Przyznam szczerze po pierwszym podejściu nie polubiliśmy się, jednak za drugim podejściem kiedy moje włosy były w lepszej kondycji sprawdził się bardzo dobrze.


Cena/dostępność: Cena to ok. 8zł, z dostępnością nie ma raczej problemu, można je kupić w większości drogerii.


Opakowanie: Balsam zamknięty jest w ciemnej plastikowej butelce, z wygodnym zamykaniem "klik". Mi cała szata graficzna kojarzy się z naturalnymi kosmetykami. Opakowanie zdecydowanie na plus. 


Zapach: Mam mieszane uczucia. Balsam ma zarazem ziołowy i ciut chemiczny zapach, co mi w ogóle nie przeszkadza w używaniu- po wysuszaniu zapach jest niewyczuwalny. Szkoda jednak, że zapach nie jest całkiem ziołowy i nie zostaje na włosach, dawał by poczucie świeżo umytych, czystych włosów.

Konsystencja/Wydajność: Konsystencja raczej typowa dla balsamów/odżywek, nie jest zbyt gęsta, ani wodnista. Dobrze się rozprowadza po całych włosach i nie spływa. Dzięki temu, że dobrze się rozprowadza nie trzeba go dużo zużywać i wystarcza na kilkanaście użyć nawet przy długich włosach

Skład: Niedawno został zmieniony i w nowszej odsłonie ekstrakty roślinne znalazły się wyżej niż w poprzedniej wersji . Na stronie producenta znajdziemy również informacje: 0% parabenów, bez barwników, SLS, SLES. Jednak na 7 i 8 pozycji nadal figurują silikony, na szczęście są łagodne i dają się łatwo usunąć. Nie miałam okazji sprawdzić nowej wersji, ale nie spodziewam się cudów.

Poprzedni skład: Water, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Ceteareth-20, Paraffinum Liquidum, Behentrimonium Chloride, Cyclomethicone, Dimehiconol, Parfum, Citric Acid, Methylisothiazolinone, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparabe, Aloes Barbadensis Extract, Panax Ginseng Root Extract, Vaccinium Vitis Idea (Blueberry) Fruit Extract, Helianthus annus Extract, Inula elenium Extract.

Aktualny skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride,  Ceteareth-20,  Paraffinum Liquidum, Behentrimonium Chloride, Cyclomethicone, Dimethiconol, Aloe Barbadensis Extract, Panax Ginseng Root Extract, Vaccinum Vitis Idaea Fruit, Helianthus Annuus Extract, Inula Helenium Extract, Citric Acid, Parfum, Benzyl Alcohol,  Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Butylphenyl Methylpropional.

Działanie: Naszego pierwszego spotkania nie wspominam zbyt dobrze. Moje włosy były bardzo zniszczone farbowaniem i potrzebowały intensywnej regeneracji. Teraz gdy stan moich włosów się poprawił i sięgnęłam po balsam ponownie, spokojnie mogę go używać. Co prawda rozczesywanie jest łatwiejsze niż bez użycia balsamu, ale mogło by być lepiej. Włosy są miękkie, błyszczące, ale nie do końca wygładzone. Wizualnie wygląda jak by włosów było więcej, jak by stały się gęstsze i bardziej puszyste. Plus za nieobciążanie włosów, dzięki czemu nie przetłuszczają się tak szybko jak po niektórych odżywkach.

Podsumowanie: Dobrze, że skład został poprawiony. Włosy są miękkie, nie przetłuszczają się, nie są nadmiernie obciążone. Jeśli nie macie bardzo zniszczonych włosów, które potrzebują ostrej reanimacji, to ten balsam na pewno się u Was sprawdzi.

Znacie ten kosmetyk? Używałyście?


Do mycia: The Secret Soap Store Mydła naturalne

04:47

Do mycia: The Secret Soap Store Mydła naturalne

Witajcie! Nie wiem jak u Was, ale u mnie za oknem piękna wiosna. Temperatura w cieniu doszła do 10 stopni, w słoneczku można się miło wygrzewać, słychać radosne ćwierkanie - aż chce się żyć! Tak wiem, zima jeszcze może wrócić, ale po co o tym teraz myśleć? 




Dzisiaj będzie bardzo przyjemny post o pachnących mydełkach od The Secret Soap Store. Wszystko zaczęło się niewinnie od jednego czekoladowego mydełka, które wybrałam sobie w ramach współpracy, później dokupiłam jeszcze trzy inne... ale podejrzewam, że sprawdzę wszystkie ich warianty.




Mydełka kosztują 19,99zł za 100g. Wszystkie warianty dostępne są w sklepach stacjonarnych, gdzie mamy okazje je powąchać, a pachną tak cudnie, że ciężko się zdecydować... Idealnie nadają się na prezent, możemy komuś wręczyć zestaw pachnących mydełek - ja bym się bardzo ucieszyła. 

O czym zapewnia nas producent: Delikatne mydło na bazie naturalnych, tłoczonych na zimno olejów rośłinnych: awokado, jojoba, macadamia, oliwa z oliwek, olej ze słodkich migdałów wzbogacone masłem shea. Po umyciu skóra jest odpowiednio nawilżona, aksamitnie miękka i gładka...

Wygląd: Wszystkie mydełka są w formie dość dużych okrągłych kostek. Przy pierwszym użyciu były trochę nie poręczne - zbyt duże jak na moje małe dłonie, ale później było już ok. 

Zapach mydeł jest intensywny i utrzymuje się z powodzeniem przez  długi czas - używam ich jako zapachów w łazienkowej szafce.  Mydła dobrze się pienią, a po myciu skóra jest dobrze oczyszczona, ale nie jest sucha. Myślę, że swoją rolę spełniają doskonale.
  
Mydełka, które posiadam:
 
Malina z cytryną to energetyczne połączenie, które dodaje energii i pobudza do działania. Jeśli szukacie świeżego zapachu to ten z pewnością się Wam spodoba. Według mnie zapach jest najmniej trwały spośród mydełek, które mam, ale lubię jego malinowy kolor.



Moje ulubione czekoladowe mydełko. Wygląda i pachnie rzeczywiście jak czekolada. Można by się wręcz pomylić. Zapach jest trwały - mydełko mam 2 miesiące i przy każdym otwieraniu szafki w łazience wyczuwam jego aromat.



To mydełko "ciasteczkowe", jako jedyne posiada "złą" peelingującą stronę. Zapach z kategorii słodkich, przypomina czekoladowe ciasteczka.




To mydło jest prawdziwym świątecznym przebojem! Pachnie bardzo intensywnie pomarańczą z cynamonem. Jest dawką pozytywnej energii na cały dzień. Zapach najbardziej uniwersalny, myślę, że każdemu przypadnie do gustu.




Wiem, że mydła służą do mycia, ale ja lubię jak dodatkowo ładnie pachną i kąpiel jest przyjemna. Jeśli macie takie samo zdanie, to te mydełka z pewnością się Wam spodobają.

Lubicie mydła w kostce czy w płynie? Ja wolę w płynie, ale czasem nie mogę się oprzeć tym w kostce. Znacie mydła TSSS? Możecie mi jakieś polecić?

Walentynkowy SHINYBOX *The Gift Of Love* oraz 2 urodziny bloga

05:08

Walentynkowy SHINYBOX *The Gift Of Love* oraz 2 urodziny bloga

Ostatnie dwa dni były dość szczególne. Zacznijmy od tego, że mieliśmy piątek trzynastego, również w piątek dostarczane były pudełeczka ShinyBox, oraz mój blog miał drugie urodziny, natomiast wczoraj mieliśmy dzień zakochanych czyli Walentynki. Takie małe, zwykłe rzeczy ale w sumie dały bardzo mile spędzony czas. 

Zacznijmy od ShinyBixa "The Gift of Love". Tradycyjnie było kilka wariantów pudełeczek, z mojego punktu widzenia trafiła mi się najlepsza opcja. Deklarowana zawartość kosmetyków w lutowym pudełeczku to 160zł. Bardzo cieszy mnie, że w pudełeczku była pielęgnacja, a nie kolorówka, która zadowala myślę większość z nas.

A oto zawartość mojego pudełeczka:


The Body Shop masełko do ciała Smoky Poppy. Uwielbiam masełka TBS i mam jakieś zawsze pod ręką.  Cieszy mnie, że mam możliwość sprawdzić nową linię dzięki SB, ponieważ byłam jej bardzo ciekawa. Zapach jest wyrazisty, mocny nieco "pieprzny" i mi osobiście pasuje do obietnic czegoś seksownego, zmysłowego i uwodzicielskiego. Akurat miałam okazję go wczoraj sprawdzić i mój mężczyzna wąchał mnie cały czas i pytał czym tak ładnie pachnę. Jestem pewna, że przy dłuższym stosowaniu będę nim zachwycona.
50ml - ok. 25zł


Bania Agafii - Drożdżowa maska do włosów. Mam już jedno opakowanie, bo czytałam na jej temat dużo pozytywnych opinii. Maska ma wzmacniać strukturę włosa i pobudzać jego wzrost. Uwielbiam rosyjskie kosmetyki i cieszy mnie jej obecność w pudełeczku. 
300ml - 13zł


Dermika - emulsja do nawilżania i łagodzenia Hydratic. Lubię wszelkie nawilżacze, zwłaszcza, że moja skóra zimą potrzebuje nawilżenia. Jest lekka i ładnie pachnie. Będzie to nowość w mojej kosmetyczce, cieszy mnie to.
50ml - 46zł


Yasumi - Express Shaker Mask. Miałam już maseczkę w tej formie i myślę, że jest to fajne rozwiązanie. Ważne by temperatura wody była odpowiednia, ponieważ zamiast maseczki możemy otrzymać gumę. W pudełeczku znalazłam złotą maseczkę, którą miałam na oku od dłuższego czasu chyba ShinyBox czyta w moich myślach.
ok. 20zł/ zestaw


Syis - Kolagenowe serum do paznokci. Lubię od czasu do czasu mieć niepomalowane paznokcie, będzie to okazja do zastosowania serum. Dłonie są naszą wizytówką, więc paznokcie muszą być zadbane.
10ml - 35zł


Biały Jeleń - Hipoalergiczne mydło BIOomega. Lubię Jelenia, a dodatkowo zawartość ekstraktów z dziurawca i nagietka oraz olejów roślinnych podnosi jego walory. Mydełko wraz z próbkami masełek Farmony było gratisem.


4 Senso - Mus do włosów Vitamin Push-up. Preparat do włosów ma regenerować i wzmacniać włosy, a dodatkowo ma je unosić. Miniaturka 10 ml to prezent dla subskrybentach min. od stycznia, które opłaciły pudełko w pierwszym terminie.
250ml - 79,35zł.



Co sądzicie o tej zawartości pudełeczka? Co Wy znalazłyście w swoich pudełeczkach?

W piątek mój blog miał drugie urodziny. Ciesze się, że jesteście ze mną już tak długo. W tym czasie ukazały się 302 posty. Mam nadzieję, że kolejny rok będzie jeszcze lepszy i będzie Was jeszcze więcej.

PIELĘGNACJA, OCZYSZCZANIE: THE SECRET SOAP STORE *COCONOW!" Czyli o mojej miłości do peelingu kokosowego.

00:09

PIELĘGNACJA, OCZYSZCZANIE: THE SECRET SOAP STORE *COCONOW!" Czyli o mojej miłości do peelingu kokosowego.

Z racji zbliżających się Walentynek czyli święta zakochanych, postanowiłam napisać post o kosmetyku, który ostatnimi czasy jest mi bardzo bliski. Peeling z serii COCONOW to jeden z kosmetyków, które otrzymałam w ramach współpracy z The Secret Soap Store.


W serii COCONOW prócz peelingu znajdziemy: Lekki kokosowy balsam do ciała w sprayu, mydło w kostce, mleczko do kąpieli i masło do ciała. Zainteresowanych odsyłam do sklepu -> TSSS.


Kokos dzięki swojemu specyficznemu zapachowi można kochać, albo nienawidzić. Ja zdecydowanie należę do jego fanek. Od czasów dzieciństwa uwielbiałam wiórki kokosowe, które wsypywałam sobie prosto do ust - o taka forma słodkiej przekąski. Później była fascynacja kosmetykami zawierającymi kokos - zwłaszcza wszelkiego rodzaju balsamami do ust. Był też obowiązkowo olej kokosowy... dlatego kiedy zobaczyłam peeling w sklepie już wiedziałam, że chcę go mieć


Już samo opakowanie peelingu przyciąga wzrok. Uwielbiam takie słoiki, które spokojnie później można użyć do innych celów. Po za tym szklane opakowania są zdrowsze od plastikowych - myślę, że nikogo o tym nie muszę przekonywać. Plusem jest również wygoda używania peelingu w takiej formie.





Zapach peelingu to po prostu zapach kokosu, nie czuć zupełnie nic innego. Nie każdemu przypadnie on do gustu, ale prawdziwi koneserzy będą zachwyceni! Peeling jest stałej konsystencji - olej kokosowy w temperaturze pokojowej ma stałą konsystencję - i dopiero pod wpływem ciepła zaczyna się roztapiać. Kolor ma lekko kremowy z małymi brązowymi drobinkami - jest to rozdrobniona łupina orzecha kokosowego.




Jeśli chodzi o działanie peelingu to jestem mile zaskoczona. Skóra jest doskonale oczyszczona i nawilżona - dzięki zawartości oleju kokosowego. Jak zawsze zimą mam przesuszoną skórę i muszę używać dodatkowo nawilżających kosmetyków, tak peeling spełnia również funkcję nawilżenia. Po masażu na skórze pozostaje jak by natłuszczająca warstwa ochronna.

Nie jest on mocnym zdzierakiem, po krótkim masażu po peelingu zostaje tylko kilka wiórek kokosowych. Jest to jednak wystarczający czas by oczyścić skórę i pobudzić krążenie. No chyba, że ktoś lubi hardcorowe zdzieranie, to będzie zawiedziony w tym wypadku. Mi to w zupełności wystarczy.

Peeling jest świetnym rozwiązaniem - łączy w sobie wszystkie cechy jakie powinien posiadać peeling i jakie posiada olej kokosowy. Jestem z niego zadowolona i z pewnością (pomimo jego dość wysokiej ceny) po skończeniu tego opakowania pojawi się u mnie ponownie.


Cena ok. 70zł.

Lubicie kokosowe kosmetyki? Ja uwielbiam i ten jest teraz moim aktualnym hitem!
BOXY: ZIMOWA INSPIRACJA Z BEGLOSSY oraz MOJE SKROMNE PRZEMYŚLENIA

04:02

BOXY: ZIMOWA INSPIRACJA Z BEGLOSSY oraz MOJE SKROMNE PRZEMYŚLENIA

Witajcie! Mamy poniedziałek więc nastroje myślę nie do końca pewnie pozytywne. U mnie tak średnio, bo trwa właśnie sesja i miałam wczoraj 4 zaliczenia - łatwo nie było. Wracając do tematu: dzisiaj pojawi się wyjątkowy post w którym będzie co nie co o styczniowym BeGlossy. Wiem, wiem mamy już luty, a to pudełeczko styczniowe jednak jest wyjątkowe pod kilkoma względami.



Może nie wszyscy wiedzą, że pudełeczka BeGlossy kiedyś nazywały się Glossybox. Myślę, że po ich kilku wpadkach postanowili zmienić nazwę, ale niestety jak dla mnie wcale nie jest lepiej. Może jak by zawartość była jakaś ciekawsza to wtedy miało by to sens.

Dokładnie dwa lata temu założyłam bloga i wtedy też zamówiłam wreszcie swoje pierwsze pudełeczko BG. Towarzyszyło mi niezmiennie przez ten czas, jednak kilka razy zastanawiałam się nad rezygnacją z subskrypcji. Przyznam szczerze czasem zawartość boxów powalała (niestety w negatywnym słowa znaczeniu). Zapychanie pudełeczek AVONEM nie jest fajne... Na stronie oczywiście wymienione super marki, niestety większość z nich przez te dwa lata ani razu nie pokazała się w GB, albo pokazała w formie próbki perfum lub kremu, który nie wystarczył nawet na jeden raz. Z utęsknieniem czekałam na moją ulubioną markę Clinique, ale nie rzucili nawet próbki... Jak dla mnie trochę mija się to z celem. Owszem za 49zł dostajemy pudełeczko kosmetyków, część pełnowymiarowych trochę próbek, ale często te kosmetyki nie są dostosowane do naszych potrzeb i większość z nich dostaniemy w pierwszym lepszym Rossmann'ie. Fajne jest dawanie próbek kremów do rąk w małych podręcznych tubkach w sam raz do torebki, ale wypadało by może dać jakiś krem z wyższej półki, a nie taki za 9zł. Należę do osób, które chcą mieć możliwość sprawdzić kosmetyki powiedzmy ze średniej półki. Kosmetyk za 20zł to mogę kupić w drogerii, nie sprawdzi się trudno może go zmęczę, może wyrzucę ale nie będzie mi szkoda tej kasy. Natomiast powiedzmy 79- 119zł za kosmetyk to sporo, jestem w stanie tyle zapłacić jak coś się u mnie sprawdzi i takie kosmetyki bym chciała widzieć w BG. Mogą to być miniatury kosmetyków, nie muszą same pełnowymiarowe. Fajnie gdyby miały pojemność, która wystarczy na kilka użyć, a nie na np. jedno oko w przypadku kremu pod oczy :D Od grudnia byłam załamana zawartością pudełeczka - pod choinkę każdy liczył na coś extra, a było mega rozczarowanie. Zrezygnowałam z subskrypcji, ale w styczniu kusili piankami Organique więc uległam - okazało się, że to jedyny fajny kosmetyk w pudełku. W lutym się nie dam i nie zamówię, no chyba, że zobaczę zawartość i będzie jakaś wypasiona. 






W  styczniu w pudełeczku znalazłam:
  • ORGANIQUE Cukrowa pianka peelingująca do ciała. To właśnie ten produkt skusił mnie i kupiłam BG. Jedyny kosmetyk z pudełka, który przypadł mi na 100% do gustu.
  • POSTQUAM Color Trend - Soft Touch Line. Konturówka do ust zawsze mile widziana. Zwłaszcza, że trafił mi się kolor czerwony, na pewno się się przyda.
  • OLAY Anti- Wrinkle Instant Hydration. Pełnowymiarowy krem, który ma za zadanie opóźnić powstawanie zmarszczek. Nawet lubię kosmetyki Olay, więc chętnie będę testować ten produkt.
  • SCHWARZKOPF PROFESSIONAL Szampon i Odżywka do włosów. Zobaczymy na ile wystarczy, cudów się nie spodziewam. Chociaż kto wie...
  • D-OLIVE Balsam do ciała i do rąk - 100% oliwa z oliwek. Fajnie, że zawiera 100% oliwy z oliwek, może nawet skuszę się na pełny produkt.


Zawartość owszem nie jest zła, ale oczekuję innych produktów w tego typu pudełeczkach. A co Wy sądzicie o boxach? Zamawiacie jakieś?